poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Ważne

Wszyscy którzy czytają to fanfiction muszą wiedzieć że BLOG ZOSTAŁAM PRZENIESIONY NA
Thereasonfanfiction.blogspot.com Więc jak jesteście zaciekawieni dalszym ciągiem czytajcie tam :)

niedziela, 13 kwietnia 2014

8. Reason

                 

                                                       ***Dwa miesiące później***


  ***Oczami Justina***
       
    Rano obudziła mnie Anastasia ,która tej nocy wyjątkowo miała problem z zaśnięciem.Kręciła się przez cały czas.Rano ponownie zaczęła się nerwowo poruszać.Oparłem się lekko na łokciu,abym mógł na nią spojrzeć.Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę.Oczy miała zamknięte.Po jej wyrazie twarzy mogłem dostrzec,że śni się jej koszmar,z którym próbowała walczyć.Postanowiłem, że ją obudzę,aby oszczędzić jej cierpienia we śnie.
Położyłem dłoń na jej ramieniu,lekko je ściskając.Otwarła powoli przepełnione strachem oczy.Było widać,że jej niebieskie tęczówki próbowały uporać się z promieniami,które przebijały się do naszego pokoju.
-Wszystko w porządku? - zapytałem ochrypłym głosem,bacznie na nią spoglądając.
Na znak odpowiedzi sztucznie się uśmiechnęła,posyłając mi buziaka.Po tym wiedziałem,że czegoś strasznie się przestraszyła.Wolałem nie pytać,co takiego jej się przyśniło,żeby nie przypominać jej o tym zdarzeniu.
-Idę na dół,jeżeli będziesz coś potrzebowała,po prostu krzycz.-powiedziałem ponownie.
Nachyliłem się nad jej ciałem.Głowa Anastasii znajdowała się między moimi dłońmi.Nasze twarze dzieliły milimetry.Zmniejszyłem odległość między naszymi ustami,składając na nich pocałunek.Uśmiechnąłem się do siebie.Podniosłem swój ciężar ciała na podłogę pomieszczenia,ruszyłem w stronę znajdujących się parę metrów drzwi.
   Stojąc przed drzwiami naszej sypialni,uśmiechnąłem się do dziewczyny.Otwarłem je powoli ,tak aby nie obudzić pozostałych domowników. Zacząłem iść w stronę kuchni.Po nie długim marszu przekroczyłem próg ,za którym znajdowało się miejsce,do którego szedłem.Rozglądając się po pomieszczeniu,zobaczyłem że za stołem siedzi Harry i Louis.Postanowiłem,że dosiądę się do kumpli.Spojrzeli na mnie,tak jakby mieli mi coś ważnego do powiedzenia.
- Stary,mam świetny plan - zaczął mówić Harry - patrzyłem na niego ze wzrokiem przerażenia,bo wiedziałem ,że pomysły Harrego dobrze się nie kończą.Kontynuował - Chcesz wiedzieć czy nie? - spytał nerwowo.
Zadawałem sobie w głowie pytanie,czy na prawdę chcę znać ten jego "świetny" pomysł.
-No mów. - powiedziałem bez entuzjazmu.- Mam tylko nadzieje,że nie będę żałować zgodzenia się wysłuchania pomysłu kolegi.
- Nagramy kasety,w których będzie znajdować się każdy z nas - przerwał swój szept.Zależało mu chyba na tym,aby dziewczyny nie słyszały pomysłu wymyślonego przez niego. - Materiał zaczniesz nagrywać ty-spojrzał na mnie,dalej mówiąc - następnie Louis,a na końcu ja. - Wysłuchiwałem wszystkiego powoli,tak aby dobrze zrozumieć słowa przez niego wypowiedziane.
- I co ja tam mam mówić? - Spytałem zupełnie zszokowany pomysłem przyjaciela.Patrzył na mnie głupio się uśmiechając.
- Zniszczymy ją psychicznie do końca,żeby już nigdy nam nie zagrażała.- Przerwał,przyglądając się naszym reakcjom.- kontynuował - Zaczniemy opowiadać od samego początku jak ją poznaliśmy i co zrobiła,tak żeby wiedziała,że od zawsze była głupią suką.- Skończył opowiadać pomysł,który wymyślił.
   Po długich zamysłach zrozumiałem,że to co wymyślił Harry wcale nie było głupie.Wszystko miało coś na celu.Miałem nadzieje,że po tym pomyśle w końcu da nam spokój.Rozwalimy ją do końca,żeby już nigdy nie mogła się podnieść.Dopytywałem Harrego o szczegóły.Ja mam być pierwszy,bo to mnie poznała pierwszego.Wiedziałem,że nie łatwo będzie do tego wszystkiego wrócić,ale warto poświęcić się dla osoby,która tak dużo dla mnie znaczy.
Moja kaseta miała zostać podrzucona pod drzwi Cristine.Tylko mam nadzieję,że dotarze w jej ręce.Później w jej ręce trafi kaseta Loui'a a na końcu Harrego.

                                                                     ****


      Przed sobą na telewizorze ustawiłem kamerę,tak aby było mnie na niej dobrze widać.Naciskając klawisz "play" zacząłem mówić :
 "Pamiętasz mnie jeszcze Cristine? To ja Justin,którego tak zraniłaś,pamiętasz? Wpadłem na pomysł,że Ci to wszystko przypomnę.Zacznę od początku,od miejsca w którym nasza znajomość się rozpoczęła.To była kawiarnia.Siedziałem i sączyłem jakąś kawę,teraz to najmniej istotne,rzecz ważniejsza będzie dalej.Wpadłaś na mnie.Cała zawartość ze szklanki wylała się na moją koszulkę.Patrzyłaś na mnie ze wzrokiem pełnym czułości.Jak już zdjęłaś ze mnie wzrok,podniosłaś dłoń pełną chusteczek,którymi zaczęłam przecierać brudny materiał.Każdy twój ruch obserwowałem bardzo powoli i dokładnie.Zrozumiałem wtedy,że nie chce abyś odchodziła.Gdy twoja ręka przestała wycierać moją koszulkę,przyciągnęłaś sobie krzesło i usiadłaś koło mnie.Pamiętasz?Nie ważne,jedziemy dalej.Zaczęłaś coś gadać zupełnie bez sensu,to mnie w tobie zafascynowało.Byłaś inna,inna niż te pozostałe dziewczyny,którym zależy tylko na jednym.A tu BOOM,okazałaś się taka sama.
Byliśmy razem,kochałem Cię tak mocno,byłem w stanie oddać za ciebie życie,a ty okazałaś się zwykłą dziewczyną,która pragnęła mnie mieć w jednym palcu.Zabawne co? Udało Ci się.
Niech zgadnę,wcale się nie uśmiechasz? A to nic nie szkodzi,może uśmiechniesz się później,ale szczerze wątpię.
Przejdźmy dalej,do tego momentu,o którym nie za bardzo lubię wspominać,ale wierze,że chcesz posłuchać kolejnej części.
Poszedłem do klubu,żeby o tobie zapomnieć,a ja w zamian niestety znów Cię ujrzałem.
Boże jaki ja byłem głupi.To Ty wykorzystałaś mnie dla swoich korzyści,pragnień,a ja nawet tego nie zauważałem.Cóż,czasu nie cofnę.Powracając do nocy w której Cię w tedy zobaczyłem.Nie byłaś sama.Pamiętasz kto to był? Ja bardzo dobrze.Poczekaj,z przyjemnością Ci przypomnę.To był mój najlepszy kumpel Louis.Miałem ochotę go zabić,ale zrozumiałem tamtej wtedy,że to Ciebie trzeba trochę skrzywdzić,a nie jego.On nawet nie wiedział,że ty i ja byliśmy razem.Dobrze powiedziane."Byliśmy razem".
Wyszedłem stamtąd,usiadłem na ławce i do głowy wpadł mi pomysł.Wiedziałem,że tobie również się  spodoba.Czujesz ten sarkazm?To dobrze,tak ma być.Przejdźmy troszeczkę dalej,ominę małe szczegóły o których ty zapewne nie pamiętasz,ale mam nadzieje,że sobie przypomnisz.No to może wejdźmy do tego momentu,gdzie ponownie spotkałem Cię w klubie,strasznie pijaną.Wykorzystałem to i rozpocząłem początek mojego planu.Zasnęłaś,a tym czasem moi koledzy z "pracy" włożyli Cię do samochodu i wywieźli...Poczekaj a pamiętasz gdzie? Tak Cię tylko sprawdzam.Powiem,żeby tobie na wszelki wypadek przypomnieć.To był klub z paniami,które służyły do zabawy.Pomyślałem,że to miejsce jest wymyślone z specialnie dla ciebie,więc,żeby tego nie przedłużać,po prostu pomogłem Ci tam dotrzeć.Pamiętasz jaki był warunek,abyś przeżyła? Próbowałem skrzywdzić cię tak samo jak ty mnie,a co jest najlepsze,udało mi się.Musiałaś oddać się w ręce parunastu facetów,zrobiłaś to bez zastanowienia,co mnie bardzo cieszyło.
Przyglądałem się tobie od samego początku do końca,i wiedziałem,że udało mi się spełnić swój plan.Myślałaś,że nigdy w życiu nie zrobiłbym tobie nic takiego? mieniłem zdanie,okazało się że to ja jestem na zwycięskiej pozycji"

Wyłączyłem kamerę i poszedłem do chłopaków,którzy najwyraźniej wcześniej zaczęli obmyślać,co znajdzie się na ich kasecie.
- Skończyłem. - Wszedłem do kuchni, wyrywając kumpli z ich myśli.
- Ok stary. - Louis wstał i podszedł do mnie. - Teraz moja kolej. - Uśmiechnął się i zabrał ode mnie czarne urządzenie.
- Powodzenia. - Uśmiechnąłem się i usiadłem obok Harrego.

***Oczami Louisa***

Wszedłem do swojej sypialni i rozejrzałem się.Zacząłem rozmyślać,gdzie postawić aparat.Kierując wzrok na wielką szafę,przypomniało mi się,że Ashley ma stojak.Nerowo wyjąłem go i lekko otarłem z warstwy kurzu.Postawiłem stojak na przeciwko łóżka a następnie usiadłem.Biorąc głęboki oddech,wyciągnąłem rękę i wcianąłem czerwony guzik.

"Więc tak.Jak już pewnie wiesz,nagrywamy kasety,by pszypomnieć twoje sukowate wspomnienia.Przedstawiać się nie muszę,doskonale wiesz jak mam na imię.Ale może ci na wszelki wypadek przypomnieć? Dobrze.Mam na imię Louis.Przypomniało ci się coś teraz? Nie wątpię.Mam zamiar przypomnieć ci kilka sytuacji,które nie były miłe dla mnie jak i zarówno dla ciebie. Pierwszą rzeczą było,jak spotkaliśmy się w kinie.Był to piętnasty września,godzina siedemnasta.Dosiadłaś się do mnie,ponieważ miałaś słabe miejsca.Zgodziłem się,wyglądałaś na niewinną i słodką.Cały seans przytulałaś się do mojego ramienia,pod pretekstem,że się boisz.Po zakończeniu filmu,zaprosiłaś mnie do siebie,ponieważ zaczęło padać.Poszedłem z tobą.Zgodziłem się,żebym przenocował u ciebie.Spałem na twojej kanapie.Nadzwyczajnie troszczyłaś się o mnie,rozkochałaś mnie.Następnego dnia poszliśmy na imprezę,bawiliśmy się cudownie.Nikogo nigdy nie kochałem jak ciebie.Zaufałem ci.Ale na twoje nieszczęście - na imprezie znajdował się mój przyjaciel Justin. Nigdy mi nie powiedziałaś,że go znasz,ani tym bardziej,że z nim byłaś.I to był twój błąd.Zniknąłem na chwilę,byłaś przekonana,że poszedłem do łazienki.Ale nie.Rozmawiałem z Justinem.Ty poszłaś się napić.Kiedy wróciłem,nie nadawałaś się już do niczego,a olnego czasu miałaś zaledwie pięć minut.By się zemścić wsypaliśmy ci do drinka środki usypiające.Oczywiście,było to dla ciebie śmiertelne,ale jakimś cudem ci się udało.Pamiętasz to bardzo dobrze,prawda? I jestem przekonany,że dalszą część również trzymasz gdzieś w pamięci.Jeśli się nie mylę,obudziłaś się w ciemnym lesie.Był on ogrodzony drutem kolczastym i był pod napięciem.Wstałaś i próbowałaś uzyskać pomoc od swoich kumpli z gangu,ale ups - ku twoim oczom pokazała się mała,biała karteczka. Zanim opowiem dalej,wytłumaczę ci,skąd to wszystko wiem.Więc,obserwowałem cię i byłem bliżej twojej osoby niż myślisz.
Okej,kontunuujmy. Podniosłaś liścik i z przerażeniem w oczach,zaczęłaś czytać.Doskonale pamiętam,co tam napisałem,a ty? Pozwól,że ci to zacytuję. "Jeśli będziesz próbowała się wydostać to zginiesz.Ogrodzenie jest pod wysokim napięciem,a po drugiej stronie,stoją moi gangsterzy.Powodzenia przy szukaniu drugiej kartki." Gdy skończyłaś czytać,cisnęłaś listem o ziemię,a twój oddech stał się nie równy.Miałaś drobne wskazówki,które prowadziły cię do kolejnej kartki.Na początku radziłaś sobie świetnie,było całkiem łatwo.Znalazłaś telefon komórkowy.Ze zdziwieniem mu się przyglądałaś,był włączony.Nagle wpadłaś na pomysł,by otworzyć tylną klapkę.Słusznie.Było to proste.Niemowlak by to wykonał.Przeczytałaś kartkę z napisem "Dobra dziewcznka.Masz minutę,żeby znaleźć trzeci liścik". O ile się nie mylę,zaczęłaś nerwowo biegać.Tak,dokładnie tak było.Ale teraz nadeszła ta trochę trudniejsza część.Zauważyłaś wrak samochodu.Patrzyłaś się,nie wiedząc co masz zrobić.Usłyszałaś pikanie.Spojrzałaś się na dół i - buuum,niespodzianka. Twoje zadanie polegało na znalezieniu listu w ciągu pół minuty,a jak nie... - Pamiętasz co by się wydarzyło? Odświeżę ci pamięć. Samochód stanął by w ogniu.Wybuch nie dawałby ci szans na przeżycie.A jeśli by ci się udało... miałem ugasić ścieszkę ognia,która powoli szła w stronę samochodu.Na początku wpadłaś na pomysł,aby poszukać w silniku.Błąd.Jak na kobietę z gangu,nie jesteś zbyt bystra.Przeszłaś do środka samochodu.Po bezsensownym szamotaniu się,spojrzałaś na tapicerkę.A jednak czasami myślałaś.Zaczęłaś ją nerowo zdzierać.Tak,bardzo dobrze.Wszyłem tam kartkę,która dawała ci szansę na dalsze życie.Kiedy zobaczyłem,że masz ją w ręku,ugasiłem płomienie i uciekłem do kolejnego miejsca,które było najgorsze.Ale ty o tym jeszcze nie wiedziałaś.odetchnęłaś z ulgą,zapewne myślałaś,że to koniec.Ale niestety.Z zadowoleniem na twarzy pobiegłaś w lewą stronę.Po całkiem długiej wędrówce nie znalazłaś kompletnie nic.Stanęłaś w pustym miejscu.Rozglądałaś się,wyczuwałem w tobie jak się poddajesz.Wiedziałaś,że zginiesz i to nie ma sensu.Położyłaś się i czekałaś na śmierć.Ale proszę.Co znalazłaś obok siebie? Wszystko było przewidziane.Leżał obok ciebie scyzoryk,ale to również nie był przypadek.Podniosłaś go.Kartka wskazywała ci,że masz iść prosto.Ale ponownie nic nie znalazłaś.Po jakimś czasie odkryłaś,że kartka ma drugą stronę.Odwróciłaś ją i zaczęłaś czytać. " Masz piękną bransoletkę.Może wypadałoby sprawdzić co się pod nią kryje?". Zerwałaś grubą bransoletkę.Z tego co mi opowiadałaś,dała ci ją twoja siostra,która chwilę później zmarła.Boli,prawda?Powróćmy do tego,co działo się z tobą.Na nadgarstku zobaczyłaś zaszytą ranę.Okropne? Pamiętasz co w tedy miałaś zrobić? To miało cię wykończyć.Jeśli byś przeżyła,to gratuluję. Dokładnie tak,miałaś wypruć z siebie kartkę.Usiadłaś i zaczęłaś płakać,szukając innego ratunku.Niestety nie miał ci kto pomóc.Przykre. Po chwili wahania się,chwyciłaś za ostry nożyk i zaczęłaś przerywać niteczki,którymi zaszyłem ci ranę.Po wszystkim,wyjęłaś zakrawioną kartkę i oderwałaś sobie rękaw bluzki.To była twoja ulubiona.Niesety. Zacisnęłaś sobie nim rękę,abyś się nie wykrwawiła.Przeżyłaś.Gratulacje.Na tej kartce było mało widać,ale jakoś się doczytałaś.
" Ostatni punkt.Powodzenia,mam nadzieję,że nie jesteś delikatna.Radzę ci pójść w prawo".Miałaś jeszcze trochę nadziei.Pobiegłaś tak,jak ci kazałem.Zauważyłaś coś pod drzewem.Poczułaś,że musisz tam podejść.O to chodziło.Mam powiedzieć co w tedy zobaczyłaś? Tak,to były zwłoki.Bałaś się podejść.Dziwne.Jesteś gangstą,powinnaś być przyzwyczajona.Ale z tego co wiem,jesteś z innego wydziału.Tak mi smutno.Jak zwykle,obok martwego faceta leżała karteczka.Mówiła ona,że musisz z jego oka wydłubać klucz.Był on dla ciebie ostatecznym ratunkiem.Dzięki niemu mogłaś otworzyć bramę.Rozpłakałaś się.Łzy spływały ci strumieniami.Usiadłaś,nie wiedząc co masz robić.Było to dla ciebie zbyt ciężkie.Rozglądałaś się w górę,szukając innego wyjścia,ale wszystko za dobrze zaplanowałem.Chyba wiedziałaś gdzie pracuję.Domyśliłaś się,że innej ucieczki nie ma.Podeszłaś do ciała i nachyliłaś się nad jego twarzą.Nadal płakałaś,byłaś przerażona.Szybkim uchem wbiłaś nóż w jego oko.Zimna kew trysnęła.Byłaś blada.Nie dziwię się.Ale ja już byłem odporny.Musiałaś wkładać palce w oczy.Mówię ci,okropny widok.Ale ja bawiłem się doskonale.W końcu znalazłaś klucz.Ucieszyłaś się.Na twojej twarzy pojawił się uśmiech.Pierwszy raz tej nocy.Pobiegłaś w stronę wyjścia i uciekłaś prosto do swojego domu."
Zatzymałem nagranie.Przetarłem oczy i spojrzałem na zegarek.Nagrywałem wideo dwie godziny.Zrobiło się późno.Zabrałem aparat i zszedłem na dół.
- Gotowe. - Spojrzałem na chłopaków.Na kanapie siedziały dziewczyny.
- Gdzie byłeś? - Spytała Annie,przemieżając mnie ciekawskim wzrokiem.
- Musiałem posprzątać ogródek. - Powiedziałem,odwracając wzrok.
Dziewczyna pokiwała głową i wróciła do oglądania telewizji z koleżankami.
- Teraz ty. - Szepnąłem prawie bezgłośnie i spojrzałem na Harrego.

***Oczami Harrego***

Podniosłem się i skierowałem w stronę sypialni.W głowie układałem po kolei wszystko,co miałem powiedzieć.Ustawiłem czarną kamerę tak,żeby stała na przciwko mnie.Jeszcze raz pomyślałem o wszystkim i włączyłem kamerę.

"Pamiętasz mnie? Bo ja ciebie bardzo dobrze.Już wiesz co się dzieje,więc nie będę ci przedstawiać całej sytuacji.Zamiast tego opowiem ci dosłownie wszystko co się działo.Od początku,kiedy cię poznałem,do końca,kiedy poszłaś do więzienia.Z resztą...trafiłaś tam sama pzez siebie.Chcicałaś się zemścić.Pamiętasz to? Nie wątpię.Wspomnienie do końca życia.Nie wiem czy jeszcze masz gdzieś w spomnieniach,jak to się zaczęło.Ale ja mam.Wszstko pamiętam ze szczegółami i wyraźnie.Poznaliśmy się na imprezie.Nikt mi nie powiedział,że prowadzałaś się z moimi najbliższymi przyjaciółmi.Historia się powtarzała.Rozkochałaś mnie w sobie.Kochałem cię jak nigdy nikogo.Nawet nie wiedziałem,że potrafię darzyć kogokolwiek tym uczuciem.Przekonywałaś mnie,że jestem tym jedynym,że mnie kochasz.A jaka była prawda? Ty dobrze to wiesz. I ja też.Potrzebowałaś mnie tylko do spełniania zachcianek i pragnień.Gdy już ci się znudziłem i nie potrafiłem ci pomóc,znalazłaś sobie nowego,według ciebie,lepszego chłopaka.Moment.Jak on miał na imię? Alex. Tak,pamiętam to.Poszliśmy do klubu i nagle zniknęłaś.Czekałem na ciebie,myślałem,że poszłaś odebrać telefon,do jakiegoś cichego miejsca.Nie było cię godzinę.Nawet dłużej,jeśli pamięć mnie nie myli.W pewnym momencie,musiałem iść do łazienki.A kogo spotkałem w cienkim kortarzu?Dam ci chwilę do przypomnienia.Gotowa? Tak! To byłaś ty i Alex...a co robiliście?Tak,dokładnie.Lizaliście się i macaliście.Wiesz jak to bolało? Oczywiście,że nie.Wiesz co było później.Twój kochanek miał znikome szanse na dalsze życie.Z resztą widziałaś to nie raz.A dlaczego? Bo wszystko to nagrałaś.Nagrałaś,skopiowałaś i oszukałaś mnie.Dałaś mi nagranie,żebym je spalił....ale to była tylko edna z dziesięciu kopii.Dwodów miało nie być.Na twoje nieszczęście kochanie...sama siebie wydałaś.Wpadłaś właśnie ty.Nie było widać mojej twarzy na nagraniu,udało mi się uniknąć kary...jak zwykle z resztą.Skazano ciebie.Ale ty chyba już dobrze wiesz dlaczego.Nagrywanie i rozsyłanie tego.Tak mi bardzo przykro,że nie wiem co powiedzieć.Wieć przejdę do następnej części.Przez parę miesięcy uniknęłaś kratek.Więc ukarałem cię sam.To również napewno masz ciągle w głowie.Piwnica. Chyba wiesz,co robiłaś Annie. Próbowałaś odtworzyć dokładnie to co działo się z tobą.Molestowaliśmy cię.W końcu tego bardzo chciałaś.Żeby ktoś ci włożył.Spęłniliśmy twoje pragnienia.Byłaś zadowolona? Oczywiście,że nie.Tak właśnie miało być.Nikt ci nie mół pomóc. Pamietasz. Tak samo było z Annie.Po parunastu dniach udało ci się uciec.Ledwie zdążyłaś dojść do domu i odwiedzili cię panowie policjanci.A co chcieli? Zabrać cię za kratki.Właśnie tak.Nikt ci nie wierzył i nikt nie chciał cię słuchać.Wszyscy myśleli,że nie żyję.Zostałaś skazana na pięć lat.Osądzono cię również o molestowanie.Jakże mi smutno.Tak zakończyła się nasza historia.Mam nadzieję,że dobrze bawiłaś się,kiedy wysłuchiwałaś naszych opowieści."
Wyłączyłem kamerę i zszedłem na dół.Dziewczyny patrzyły się na mnie ze zdziwieniem.Nie chciałem,aby wiedziały co knujem.Nie chcieliśmy przypominać o sytuacji i roztrząsywać tematu.Wszystko się układało. Podszedłem do Justina i szturchnąłem go w ramię.
- Możemy jechać. - Powiedziałem cicho.
Justin wstał i chwycił za kluczyki od samochodu Louisa.
- Musimy pojechać po mleko. - Powiedział Justin,patrząc na Anastasię.
- Ale my kupiłyśmy wczoraj mleko. - Urwała. - Trzy kartoniki. - Już się skończyło.Kac robi swoje. - Justin uśmiechnął się sztucznie i wyszliśmy z domu.
- Pamiętasz jak jechać? - Spytałem,patrząc na Louisa.
- Oczywiście,tego się nie da zapomnieć. - Uśmiechnął się i wcisnął pedał gazu.
W prędkości światła dojechaliśmy do lekko różowego domu z dwoma piętrami.Podszedłem do drzwi,położyłem wszystkie trzy kasety na jej jasną wcieraczkę,a następnie zapukałem.Kiedy usłyszałem ciche kroki,uciekłem do samochodu i odjechaliśmy.
W drodze powrotnej,układaliśmy kolejny plan jak ukryć wszystko przed dziewczynami.
                   
                           

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

WAŻNE-PRZECZYTAJ



                                          NOWY ROZDZIAŁ WYJDZIE NAJPÓŹNIEJ W CZWARTEK.JESTEM W TRAKCIE PISANIA ROZDZIAŁU ÓSMEGO ,WIĘC JEST WIELKIE PRAWDOPODOBIEŃSTWO ,ŻE BĘDZIE JUŻ W TĄ ŚRODĘ.
OPÓŹNIENIA ROZDZIAŁÓW ,SĄ SPOWODOWANE TYM,ŻE MAM W KWIETNIU EGZAMINY ,DO KTÓRYCH SIĘ PRZYGOTOWUJĘ I CZAS MI NIE POZWALA NA DODAWANIE REGULARNIE ROZDZIAŁÓW.
          KOCHAM WAS BARDZO MOCNO,WYBACZCIE TE SPÓŹNIENIA :**** @JUSTINATORS69

środa, 26 marca 2014

7.

***Oczami Annie******
Obudziło mnie jasne światło które docierało do moich oczu,powoli je otwarłam .Podnosząc resztę mojego obolałego ciała rozejrzałam się dookoła pokoju patrząc czy wszystko jest na swoim miejscu.Nic się nie zmieniło od tego czasu gdy zamknęłam oczy kładąc się spać.Siedząc na łóżku osunęłam się lekko,moje nogi dotknęły zimnej podłogi.Ruszyłam w stronę łazienki.Przy spacerze do pomieszczenia spotkałam Justina który przyglądał mi się z wielkim zainteresowaniem.Nie miałam pojęcia czym to było spowodowane,najpewniej tym,że wyglądałam strasznie.Postanowiłam to zignorować i szłam dalej.Chwyciłam małą dłonią klamkę ,wolnym ruchem otwarłam drzwi łazienki.Stanęłam na przeciwko lustra,przyglądałam się sobie przez dłuższą chwilę. Nagle wybuchłam nie kontrolowanym płaczem.Wyglądałam okropnie,patrzyłam na siebie i przypominały mi się te wszystkie rzeczy ,które ci ludzie mi zrobili.To tak strasznie bolało.Przez moją głowę przechodziło mnóstwo myśli.Chciałam zrobić coś strasznego,ale wiedziałam ,że nikt mi tego nie wybaczy.Zwinnym ruchem dłoni przetarłam oczy,spojrzałam na siebie jeszcze raz.To było silniejsze ode mnie.W dłoń wzięłam jakąś twardą rzecz i rzuciłam w lustro.Po pomieszczeniu zabrzmiał głośny huk.Małe kawałeczki lustra posypały się na podłogę.Osunęłam się delikatnie po ścianie chowając głowę między kolana płakałam dalej.Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić,chciałam skończyć ze swoim życiem i zapomnieć o tych wszystkich strasznych rzeczach które miały miejsce.To nie było takie łatwe.Do łazienki wbiegli wszyscy członkowie domu.Nie zwracałam na nich uwagi,byłam tak strasznie załamana ,że podniesienie głowy stanowiło dla mnie wielki wysiłek.Poczułam wokół mojego ciała ucisk.Lekko przechylając głowę zorientowałam się, że był to Harry.
- Ej,ej kochanie... - przerwał. -wszystko będzie dobrze,zobaczysz.Jeszcze podziękujesz mi za te wszystkie słowa.
Nie odpowiedziałam mu na słowa które wypowiedział.Tkwiliśmy w uścisku przez cały czas.
Zastanawiałam się nad słowami Harr'ego ale wiedziałam że to co powiedział nie jest zgodne z prawdą.Zmierzenie się z tym ciężarem w mojej głowie jest strasznie ciężkie,ale jeszcze cięższym wyzwaniem było by tak nagle zamknąć oczy na wieki.Poczułam,że chłopak podnosi mnie do góry.Spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem.Jego ręka powędrowała na mój policzek,przetarł łzy które przez cały czas spływały.Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.Chwycił mnie za ramiona i odsunął od siebie. Chwycił moją rękę i poprowadził wzdłuż korytarza do naszego pokoju.Położył mnie lekko na łóżku.Leżałam na swojej prawej części ciała.Za mną czułam obecność Harrego.
Wiedziałam że użalanie się nad sobą w niczym mi nie pomoże ale wiedziałam również,że podniesienie się na równe nogi też będzie ciężkim ruchem w moim życiu.Harry objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.Ciężko znosiłam jakikolwiek dotyk,ale nie chciałam odrzucać go od siebie,to by pogorszyło bardziej sytuacje.Odwróciłam się twarzą do chłopaka.Przyglądałam mu się moimi spuchniętymi oczami.Uchyliłam pęknięte wargi i wyszeptałam
- Przepraszam. -gdy wypowiedziałam te słowo,ponownie wybuchłam płaczem.Poczułam jak brunet przyciągnął mnie bardziej do siebie.Trzymał moją głowę, przyciskając ją do swojej klatki piersiowej.
-Za nic nie przepraszaj -przerwał,przyciskając mnie do siebie bardziej - to ja Cie przepraszam,że przeze mnie musisz tak cierpieć.-Byłam pewna,że on też bardzo ciężko znosił to przeżycie.Uspokoił mnie trochę.Poczułam,że jego słowa były prawdą,tak bardzo chciałabym żeby to wszystko okazało się snem,choć wiedziałam że jest to niemożliwe.Powoli czułam że moje powieki robią się coraz bardziej ciężkie.Po nie całych piętnastu minutach wpadłam w ramiona Morfeusza.
Obudziłam się.Nie tkwiłam już w uścisku Harrego. Podniosłam się i oparłam na łokciach,przekręciłam głowę w lewą stronę i spojrzałam na zegarek.Wskazywał godzinę dziesiątą dwanaście.Stanęłam na równe nogi.Skierowałam się w stronę drzwi oraz otwarłam je.Ruszyłam wzdłuż korytarza.Nadal czułam się bardzo źle,nic mnie nie pocieszało.Myśl,że mojego chłopaka nie ma przy mnie,dobijała mnie bardziej.Nikt nie powiedział,że życie jest łatwe.Maszerowałam dalej przez korytarz.Zobaczyłam,że drzwi od pokoju Anastasii są uchylone,lekko je pchnęłam do przodu tak aby bardziej się otwarły.Spojrzałam do pokoju.Na dużym łóżku leżała moja drobna przyjaciółka.Przyglądałam jej się bardzo długo.Oczy miała zamknięte,a jej policzki ozdabiały długie rzęsy.Zawsze zazdrościłam jej wyglądu.Jest piękna i nigdy nie musiała malować rzęs.Zawsze wyglądała perfekcyjnie.Wszystkie wspomnienia zaczęły wracać.Wycofałam się do tyłu i zamknęłam za sobą drzwi.Ruszyłam w stronę schodów.Moją stopy stopniowo kierowały się w dół.Usiadłam na ostatnim ze schodów,na przeciwko mnie wisiało lustro.W odbiciu widziałam siebie.Straszną mnie.Momentalnie nabrały mi się do oczu łzy.Skuliłam kolana do brody,schowałam głowę i zaczęłam cicho szlochać.W głowię zadawałam sobie przez cały czas pytanie "dlaczego ja?".Ale nie znałam na nie odpowiedzi.
Poczułam delikatny dotyk. Nie byłam w stanie podnieść się,by zobaczyć kto dotyka mojego ramienia.
- Już spokojnie. - Usłyszałam cichy głos.
Znałam go doskonale. Od razu go poznałam. Cienki głosik należał do Ashley. Przyjaciółka usiadła obok mnie i zaczęła mnie przytulać.
- Dziękuję. - Podniosłam delikatnie głowę i przez zamazany obraz popatrzyłam na przyjaciółkę.
- Przestań już płakać. - Uśmiechnęła się do mnie i otarła moje łzy. - Nie marnuj życia na ryczenie. - Uśmiechnęła się,po czym wstała i podała mi rękę.
Podałam jej dłoń i zostałam pociągnięta do góry. Otarłam tusz z policzka i poszłam do salonu,gdzie - jak zwykle - wszyscy już siedzieli. Każdy patrzył na mnie jak na debilkę. Zignorowałam ich wzroki,wiedząc,że to tylko moje złudzenie.
- Jak tam się trzymasz księżniczko? - Powiedział do mnie Justin. Patrzył na mnie spokojnym i smutnym wzrokiem.
Niezwykle się zdziwiłam. Nigdy nikt prócz Harrego tak do mnie nie powiedział.
- Trochę lepiej. - Uśmiechnęłam się sztucznie. - Już w porządku.
- Cieszę się. - Powiedział Justin i odwrócił wzrok w stronę swojego kolegi.
Puścił oczko do Louisa,który od razu to odwzajemnił. Nie miałam zielonego pojęcia o co chodzi,jednak wolałam nie wtrącać się w ich prywatne sprawy.
Popatrzyłam się na Ash,która stała obok mnie,trzymając moją dłoń.
- O co chodzi? - Spytała cicho koleżanka,która jak zwykle musiała się wtrącić.
- Tak się składa kochanie.. - Urwał Louis,który podszedł do nas powolnym krokiem. - Mamy wspaniały pomysł. - Zrobił zalotną minę do Ashley.
- Co kombinujesz? - Spytała,lekko przerażona.
- Pomożesz nam w sprawie Cristine. - Przerwał,patrząc się na jej  reakcję.
Gdy usłyszałam jej imię,oblała mnie zimnego potu ,wpatrywałam się w mówiącego chłopaka bardzo uważnie,słuchając co ona ma z tym wszystkim wspólnego.
Ash usiadła na kanapie,oczekując wyjaśnienia.Popatrzyła ciekawskim wzrokiem na chłopaka.
- Zaprzyjaźnisz się z nią. - Chłopak powiedział,jakby chciał już mieć to za sobą.
Co mu wpadło do głowy.To był pomysł ,który nie powinien ujrzeć światła dziennego.
- Chyba ci na mózg padło! - Dziewczyna nerwowo wstała i krzyknęła. - Chcesz mnie wciągać w to gówno?!
- Daj mi wyjaśnić. - Urwał. - Udasz,że jesteście dobrymi koleżankami. My zawsze będziemy blisko ciebie,ale tak,że Cristine nie zauważy nas. Będziemy zawsze w kontakcie. Będziesz bezpieczna. Nie dam cię skrzywdzić. - Powiedział spokojnie.
Dziewczyna w odpowiedzi,skuliła głowę ku dołu.
- To może być dobry pomysł. - Urwała Annie,patrząc na Ash. - Tylko powiedzcie mi,czemu ma to służyć? Po co do tego wracać? - Popatrzyłam na Harrego. On nie odpowiadał przez chwilę.
- To będzie jeszcze do wyjaśnienia. Mam pewne obawy,powiem ci jak to wszystko się potwierdzi.
Skinęłam głową,na znak,że rozumiem.

***Oczami Harrego***
Dostałem zaproszenie na mojego iphone,bym spotkał się z Cristine,o godzinie 16:00 przy ślepym zaułku.
Postanowiłem wykorzystać to i wyjaśnić sobie z nią sprawy sprzed kilku długich lat. Nie chciałem,żeby ktokolwiek wiedział,że idę się spotkać właśnie z nią.
- Muszę iść do sklepu. - Powiedziałem nie pewnie,patrząc na dziewczyny. - Skończyły nam się jajka.
- ale.. - urwała Annie. - Jajka mamy. - Powiedziała.
- Skończyły się,uwierz mi. - Podniosłem lekko ton.
Annie nie odezwała się,wtapiając się w miękką poduszkę,która leżała pod jej głową.
Była godzina wpół do szesnastej. Chwyciłem skórzaną kurtkę,która wisiała na wieszaku. Zarzuciłem ją na ramiona i trzasnąłem drzwiami od domu. Poczułem chłodne powietrze na mojej twarzy. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem kierować się powoli w stronę uliczki,gdzie umówiłem się z blondynką. Nie spieszyłem się,stawiałem krok za krokiem. Gdy doszedłem do zakrętu,przy umówionym miejscu,zauważyłem ,że dziewczyna już na mnie czeka. Stanąłem na przeciwko niej,zostawiając bezpieczną przestrzeń między nami. Chwilę przyglądałem się jej delikatnej i bladej twarzy. Wyglądała dokładnie tak samo jak pięć lat temu. Gdy poszła za kraty,kiedy w tym czasie ratowaliśmy sobie tyłki.
- Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia. - Rzuciłem,krzyżując ręce na piersi.
- Owszem. - Powiedziała i otworzyła torebkę.
Przyglądałem się bacznie,patrząc co chce zrobić.
- Chyba chodzi ci o to. - Wyciągnęła z torebki czarną kasetę wideo.
- Sprytna jesteś. - Uśmiechnąłem się sztucznie. - Tak jak ostatnio.
- Nie które rzeczy się nie zmieniają. - Pokazała swoje białe i proste zęby.
- Teraz mi to oddaj. - Wyciągnąłem dłoń w jej stronę.
- Niestety w życiu nie ma tak łatwo. - schowała kasetę. - Coś za coś.
- Co zamierzasz. - Spojrzałem się krzywo.
- Będziesz na każde moje zawołanie. - Podeszła do mnie. - Rozumiesz? - Pochwaliła się nade mną. - Na każde. - Wyszeptała,kładąc swój wskazujący palec na moich wargach.
- Inaczej.. - Urwała i pokazała na taśmę - to zobaczą szanowni panowie policjanci.
Nie odezwałem się. Kopiąc kamień,który leżał obok mojego buta,pokiwałem głową na znak,że się z nią zgadzam.
Oczywiście miałem inny plan,ale niestety ona nie znała mnie na tyle,żeby się domyślić.
- Dobry chłopiec. - Przesłała buziaka w powietrzu i zniknęła w ciemnej alejce.
Zaśmiałem się pod nosem i skierowałem się w stronę,gdzie mieszkałem.
Dawałem wrażenie,jakbym był nieobecny na tym świecie.Myśli pochłonęły mnie tak bardzo,że nawet nie zorientowałem się,kiedy stanąłem przed drzwiami domu,w którym mieszkałem.
Zdjąłem buty i po cichu usiadłem na kanapie,gdzie siedzieli moi koledzy.Porozumieliśmy się wzrokiem i od razu zrozumieli,że nie mam nastroju do rozmów i dali mi chwilę czasu.Mam nadzieje ,że tym razem nikomu krzywda się nie stanie.

***Oczami Anastasii***

Nie wiedziałam o co chodzi.Uważnie przglądałam się minie Harrego.Widziałam,że nad czymś intensywnie myśli,więc wolałam mu nie przeszkadzać.Spojrzałam na Ashley,która siedziała na wysokim krześle,czekając na to,co nasz kolega ma do powiedzenia.
- Dobra. - Harry nagle wstał,stawiając małe kroki w moją stronę.
- Hmm? - Wymruczałam pytająco.
- Więc tak. - Urwał. - Zmienimy cię w zupełnie inną osobę,Ash. - Spojrzał na moją przyjaciółkę. - Wpadniesz na nią "przypadkiem" w kawiarni i zakumplujecie się.Następnie zabierzesz jej kasetę z nagraniem.
Po tych słowach uchichł. Zrobiłam w jego stronę minę w stylu "mów dalej".
- Ale o taśmie opowiem później. - Dokończył.
Nie odpowiedziałam.Czekałam na kolejne ruchy.
- Ale zaraz. - Ashley nerwowo wstała z krzesła. - Dlaczego akurat ja? - Spytała,patrząc na chłopaka.
- Z tego co już każdy wie. - Uśmiechnął się. - Chodziłaś do szkoły aktorskiej,nim rzuciłaś naukę. - Spojrzał,jakby to było najbardziej oczywiste na świecie.
- Racja. - Powiedziała cicho Ash.
- Zgodzisz się ją pomalować? - Brunet podszedł do mnie i zapytał się mnie z uśmiechem na twarzy.
- Jasne. - Mruknęłam i stanęłam na równe nogi.
Od razu poszłam po swoje kosmetyki.Miałam ich mnóstwo.Nie ukrywam,że w makijażu jestem świetna. Z dolnej szuflady wyjęłam zestaw cieni,pędzelków,szminek i innych różnych mazideł.Znalazłam również perukę z prawdziwych włosów.Zabrałam cały zestaw i zbiegłam na dół.Kazałam koleżance znów usiąść na krzesło i zamknąć oczy.Chwyciłam do dłoni pędzelek i zwinnym ruchem ręki,zaczęłam malować jej twarz.Optycznie powiększyłam jej oczy i usta,zrobiłam jej bledszą twarz niż w rzeczywistości ma,oraz włożyłam jej jasno błękitne soczewki do oczu.Na końcu spięłam jej długie włosy w kitkę i schowałam pod jej nową fryzurę.
Od tej chwili to już nie była Ahley.Przed moimi oczami ukazała się Patricia.
Zmieniłam ją do nie poznania.
- Masz jeszcze czterdzieści minut. - Powiedział Harry,patrząc na zegarek,który znajdował się na jego nadgarstku.
- To znaczy? - Spytała Ash.
- To znaczy,że za czterdzieści minut Cristine zjawi się w kawiarni. - Urwał. - Już ją znam. - Uśmiechnął się,pokazując swoje piękne,białe zęby.
- Gdzie jest Annie? - Spytałam,rozglądając się po całym pokoju.
- Poszła się położyć,w trakcie gdy zmieniałaś naszą koleżankę.
- Okej.. - Urwałam niepewnie. - Więc,co z tą kasetą nie tak? - Spytałam,przypominając chłopakowi,że miał opowiedzieć nam tę tajemniczą historię.
- To było tak. - Głośno westchnął,a następnie usiadł na kanapę. - Jak wiecie,każdy z nas chodził z Cristine.Bardzo ją kochałem,najbardziej na świecie. - Przerwał. - Ale ona mnie zdradziła.Nie mogłem im tego wybaczyć,ale nie mogłem też skrzywdzić dziewczyny. - Wziął głęboki oddech.
Przyglądałam mu się,widziałam,że w jego zielonych oczach są łzy,które walczą by spłynąć po jego policzku. - Więc spotkałem się z nim w klubie.
- I co było dalej? - Po sekundzie ciszy,urwałam,nie mogąc się powstrzymać.Chłopak spojrzał na mnie i zaaczął kontynuuować. - Popychaliśmy się.Coraz mocniej i mocniej..Za nami znajdowały się strome schody.Nie widziałem ich. - Westchnął. - W pewnym momencie Cristine zaczęła wszystko nagrywać.Stwierdziła,że to świetne jak chłopcy się o nią biją. - Schował twarz w swoje dłonie. - I stało się. Popchnąłem chłopaka tak,że spadł ze stopni.Niestety koniec był tragiczny.Skręcił sobie kark i - przerwał,mówiąc coraz ciszej. - Umarł na miejscu.
Nastała krępująca cisza.
- I ona ma te nagranie? Dlaczego jej nie zniszczyliście? - Pytałam bardzo przejęta.
- Ma. Myślałem,że je zniszczyłem,ale.. - Urwał. - Okazało się,że ona ma kopię.Chce się zemścić.
- Za co? Dlaczego się mści? - Chciałam wiedzieć więcej.
Harry przytknął tylko palec do swoich warg,pokazując "nie mów już nic". Spęłniłam jego prośbę.
- A ty Ash. - Zachichotał. - Przeprazam,Patricia.Będziesz miała za zadanie podmienić te kasety. - Wręczył przyjaciółcę taśmę wideo. - Nie odtwarzaj jej,po prostu zostaw ją w zamian starej.
- Dobrze. - Odpowiedziała i poszła po torebkę.
Przyglądałam się temu wszystkiemu,myśląc czy to dobry pomysł.Nie chciałam się w to wszystko mięszać i martwiłam się o przjaciółkę,ale z drugiej strony wiedziałam,że będzie bezpieczna z Louisem i Harrym,oraz że to dla dobra Annie.
Siedziałm w ciszy i patrzyłam,jak Lou szykuje swoją dziewczynę,by wszystko wyszło perfekcyjnie.Wiedziałam,że im się uda.W tym czasie ja i Justin będziemy zajmować się Annie.
Weszłam po schodach na pierwsze piętro,gdzie był mój pokuj.Uchyliłam lekko drzi i cicho do niego weszłam,chcąc poszukać jakiegoś dobrego filmu,w razie gdyby nam się nudziło.Na szafie miałm przyklejone mnóstwo zdjęć,z czasów kiedy chodziłyśmy jeszcze do szkoły.Obejrzałam je dokładnie i w tedy zrozumiałam,że nasze życie diametralnie się zmieniło.Nigdy już nie będzie takie samo.Przytuliłam zdjęcie z naszej szkolej imprezy i uroniłam kilka łez.Tęskniłam za starym,szarym i nudnym życiem.Było piękne.W nowym ciągle się coś działo.
Moje myśli przerwało skrzypienie podłogi.Wstałam,otarłam łzy i zobczyłam w drzwiach Annie.
- Jesteś bardzo potargana. - Uśmiechnęłam się
- Tak,spałam. - Odwzajemniła uśmiech
- Poczekaj. - Zaśmiałam się.Zaczęłam czesać jej włosy palcami.
- Płakałaś. - Powiedziała Annie,przyglądając się mojej twarzy.
Nie odpowiedziałam.Zdjęłam z nadgarstka gumkę do włosów i związałam jej włosy w kitkę.
- Gotowe,teraz jesteś piękniejsza. - Powiedziałam,zmieniając temat.Odeszłam trochę i przyjrzałam się dziewczynie. - Wspaniale. - Puściłam do niej oczko.
- Co się stało? - Przyjaciółka nie dawała za wygraną.
- Nie ważne,głupie wspomnienia. - Urwałam.
- Rzumiem. - Annie podeszła do mnie i przytuliła mnie najmocniej jak potrafiła. - Oni już wyszli,trzymajmy kciuki.
- Trzymam je od rana. - Uśmiechnęłam się i uwolniłam z uścisku.
- Idę wziąść prysznic,przyjdę później na dół. - Powiedziała Annie i zniknęła w drzwiach.
Powolnym krokiem zeszłam do salonu,gdzie siedział mój chłopak.Usiadła obok niego i pocałowałam go w policzek.Od razu odwzajemnił pocałunek.Posadził mnie na swoje kolana i mocno przytulił.Tkwiliśmy w uścisku przez dłuższy czas.

***Oczami Ashley***

Szybko wsiedzliśmy do czarnego samochodu Louisa.Usiadłam na tylnym siedzeniu i szybko zapięłam pasy.
- Trzymaj. - Wyciągnął do mnie rękę Louis,podając mi małą słuchawkę. - Będziesz z nami w kontakcie.
Włożyłam ją do ucha i sprawdziłam czy dobrze słyszę.
Po chwili dojechaliśmy do małej kawiarenki.Już przez szybę zobaczyłam,że przy stoliku siedzi dziewczyna ze znajomą twarzą.Tak.To była Cristine.
- Idź. My będziemy w pobliżu. - Popchnął mnie lekko Louis,zachęcając do przejścia przez drzwi.
W końcu przeszłam przez nie i podeszłam do barku.
- Poproszę małą latte. - Położyłam pięć dolarów na ladę,rozdglądając się dookoła.
Zauważyłam,że dziewczyna wstała.Śledziłam ją wzrokiem.Stanęła obok mnie,biorąc saszetkę z cukrem.
Odebrałam zamówienie,kierując się w stronę stolika.Zauważyłam,że dziewczyna już tam zajęła miejsce.
- Witaj,mogę się dosiąść? - Spytałam,wyciągając dłoń.Patrzyła na mnie,strasznie uważnie,tak jakby chciała coś wyczytać z mojej twarzy,rozejrzała się dookoła pomieszczenia.
-Jasne,-przerwała sztucznie się uśmiechając.- Kim jesteś? - spytała nie przyjemnym tonem.
Nie miałam żadnego planu w głowie, po prostu szłam na kompromis,wszystkie zdania które wypowiedziałam były grane.
- Patricia.A zdradzisz mi swoje imię? -spytałam,z uśmiechem na twarzy.Przyglądała mi się strasznym wzrokiem,przeraża mnie jej osoba.Dziwiłam się sobie,że jeszcze stamtąd nie wyszłam.W mojej głowie było tak dużo myśli,że nie mogłam się skupić na moim "graniu".
- Cristine,miło mi cię poznać. - powiedziała szczerze się uśmiechając.Wyciągnęła rękę w moją stronę.Chwyciłam jej dłoń ,lekko ją ściskając.Zabierając rękę wylała kawę.Cała jej powierzchnia rozprzestrzeniła się na moją koszulkę.Zaproponowała mi,że pojadę z nią do domu ,abym mogła się przebrać.Przez tą chwilę kobieta zaufała mi tak szybko,że wiedziałam,że wszystko uda się zgodnie z planem.
Siedziałam u niej w domu na kanapie czekając, aż przyniesie mi koszulkę, którą będę mogła założyć.Przeszła próg drzwi,w jednej ręce trzymając koszulkę,a w drugiej wódkę.Nalała zawartość z butelki do szklanek, które wyjęła za kredensu.Ona strasznie dużo wypiła.Udawałam,że piję tak aby myślała,że jestem pijana.Cristine nie wiedziała co się z nią dzieje,zaczęła mi się żalić,aż powiedziała to co ja chciałam usłyszeć.Opowiedziała mi wszystko na nagraniu i zaproponowała obejrzenie go.Od razu się zgodziłam,tak jak w naszym planie.
Blondynka wstała i włożyła kasetę do urządzenia.Na telewizorze ukazał mi się czarno biały film.Od razu poznałam Harrego,który wyglądał na bardzo młodego.Tak jak opowiadał,szarpał się z chłopakiem mniej więcej jego wzrostu.Na końcu piętnasto minutowego filmu,chłopak zginął.Widok był przerażający.
- Musiałam ci to pokazać. - Wybełkotała dziewczyna.
- Rozumiem. - Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Idę po więcej wódki. - Dziewczyna powoli wstała.
Po cichu podbiegłam do telewizora i schowałam kasetę do torby a w zamian zostawiłam taką samą,ale z innym materiałem.
Gdy dziewczyna wróciła,szybko zaczęłam poprawiać włosy i uśmiechać się nerwowo.
- Muszę już lecieć. - Spojrzałam na nią. - Pa. - Dałam jej lekkiego buziaka w policzek i uciekłam w stronę drzwi.
Nim wyszłam,usłyszałam głos włączanego telewizora.Stanęłam bliżej,chcąc zobaczyć jej reakcję.
Na ekranie zamiast brutalnego filmiku,pokazała się twarz Harrego.

" Jednak nie jesteś taka mądra,jak myślałem.Nie ufaj tak szybko ludziom,słoneczko."

Po tych słowach,film się urwał.
- Dorwę cię. - Usłyszałam krzyk dziewczyny.
Cristine wstała i zaczęła wywracać wszystkie krzesła,jakie wpadły jej w drogę.Nagle wykopała drzwi za którymi stałam.
- Zabiję cię. - Powiedziała,głośno dysząc. Zaczęła biec w moją stronę.Szybko otworzyłam wyjściowe drzwi i pobiegłam do samochodu Louisa,który stał już pod jej domem.Lou nerwowo wcisnął gaz i odjechał z prędkością światła.Gdy spojrzałam za tylną szybę,ujrzałam jak dziewczyna próbuje dogonić nasz samochód.Niestety na marne.

____________________________________________________________________
MAM DO WAS PROŚBY :)
1.WSZYSCY KTÓRZY CZYTAJĄ,MAJĄ TWITTER'A PODAJĄ SWOJE NICKI ABYM MOGŁA WAS POWIADAMIAĆ,JAK ZJAWI SIĘ NOWY ROZDZIAŁ,ALBO JAKIEŚ INNE PIEDROŁY.
2.MACIE BLOGI TO DODAJCIE TEN DO OBSERWUJĄCYCH
3.JAK CZYTASZ TO PROSZĘ SKOMENTUJ :)


poniedziałek, 24 marca 2014

WAŻNE.

 Z Powodów szkolnych rozdział pojawi się jutro czyli 25.03. na 100% przepraszam wszystkich którzy czekali wczoraj xx
Kocham Was <3 Jakieś pytania to zadawajcie je na tt @Justinators69

niedziela, 16 marca 2014

6.- party hard.

***Oczami Ashley***

Po paru ciężkich tygodniach,postanowiłyśmy się trochę rozluźnić.Chciałyśmy przestać myśleć o wszystkim,co wydarzyło się przez ostatnie dni.Miałyśmy ochotę upić się i potańczyć,ale wiedziałyśmy,że chłopaki nie wypuszczą nas samych,na żadną imprezę.Mimo to,w naszych planach jest wymsknięcie się z domu,bez ich wiedzy i pozwolenia.Tego wieczoru,chłopców nie ma w domu,postanowiłyśmy to wykorzystać.Najważniejsze było teraz się rozluźnić i nie myśleć o rzeczach które przytrafiły się parę dni wcześniej.Wzięłam czerwoną szminkę do ręki i podeszłam do wielkiego lustra,które znajdowało się na ścianie,przy wejściowych drzwiach.Szybkim ruchem ręki,napisałam na nim :
"Nie martwcie się o nas.Jesteśmy bezpieczne,wyjechałyśmy do rodziców Anastasii. Kochamy was. xx"
Chowając szminkę do kieszeni spodni,pobiegłam na górę,szukając sukienki.Oczywiście nie obyło się od porad przyjaciółek.Uzgodniłyśmy,że wszystkie założymy czerwone,błyszczące sukienki oraz czarne szpilki.
Zajęłam łazienkę,stanęłam przy lustrze,zapalając światełka,które były wokół lustra.Przyglądając się w swoje odbicie chwyciłam lokówkę i zaczęłam kręcić długie włosy.Biorąc cienkie kosmyki,zamieniałam je w loki i wypuszczałam z dłoni.Gdy już wszystko było gotowe,spięłam fryzurę w wysokiego kucyka.Kiedy skończyłam układać włosy,wyszłam z łazienki,by poszukać w szafie torebki,która by pasowała do reszty mojego ubioru.Gdy rozsunęłam drzwi,od razu ujrzałam lśniącą kopertówkę,która zwisała z wieszaka.Wzięłam ją i zarzuciłam na ramię.Spojrzałam na swoje odbicie i pomyślałam sobie "wow,wyglądasz bosko,postarałaś się tym razem." Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam z sypialni.Jeszcze raz upewniłyśmy się,że nie ma żadnego śladu,wskazującego na to,że wcale nie jedziemy do rodziny.Na szczęście,wszystko było perfekcyjnie sprzątnięte.Opuściłyśmy dom i wsiadłyśmy do czarnej taksówki,która już na nas czekała.Było zupełnie ciemno,nie widziałam drogi,przez którą jechaliśmy do klubu,w którym będziemy się bawić.Miałam nadzieję,że wyluzujemy się jak nigdy dotąd.W samochodzie byłyśmy niechętne do zabawy i byłam pewna,że zaśniemy od razu.W pewnym momencie,drzwi otwarł pan który nas odwoził.
Podziękowałyśmy za podwózkę i dałyśmy kilka dolarów.Przed samym wejściem stało kilku,zupełnie pijanych ludzi.Było widać,że impreza się rozkręcała.Głośna muzyka,dobiegła do moich uszu.Odechciało mi się spać,złapałam dziewczyny za ręce i zaczęłam skakać.
- Chodźcie! Chodźcie! Chodźcie! - Zaczęłam krzyczeć,a następnie wzięłam przyjaciółki za ręce i wbiegłyśmy do lokalu,gdzie miałyśmy spędzać noc.
Było okropnie głośno,a kolorowe światła,ciągle nas oślepiały.Usiadłyśmy przy barze i zamówiłyśmy drinki.
Nie musiałyśmy długo czekać,by zrealizowano nasze zamówienie.
Wzięłam kieliszek z kolorowym płynem do ręki i wyciągnęłam go w stronę Annie i Anastasii.
- No więc. - Urwała. - Zdrowie i miłej zabawy. -Stuknęłyśmy się szklankami i wzięłyśmy łyk alkoholu.
Pierwszy,drugi,trzeci...aż się upiłyśmy.Nawet nie mam pojęcia ile wypiłyśmy.Gdy wódka uderzyła nam już do mózgów,wparowałyśmy na parkiet i zaczęłyśmy tańczyć.Jeżeli można to było w ogóle nazwać tańcem.
Podeszli do nas jacyś chłopcy,prosząc o taniec.Zgodziłyśmy się i spędziliśmy z nimi większość czasu.Po kolejnych drinkach urwał mi się film.Co najmniej godzinę nie wiedziałam co się dzieje.Obudziłam się na fotelu,a obok mnie leżała Anastasia.Impreza trwała nadal.Nerwowo wsunęłam się pod stół i zaczęłam macać podłogę.
- Cholera. - Mruknęłam sama do siebie.- Gdzie jest moja torebka?
Po chwili,znalazłam ją wepchniętą między stół a fotele.Otworzyłam ją,sprawdzając czy mój telefon jest jeszcze w jednym kawałku.Na szczęście był.
Sprawdziłam godzinę. 3:11 w nocy.Nie wiedziałam co się z nami działo przez dobre 40 minut.Zaczęłam się nerwowo rozglądać po pomieszczeniu,poszukując Annie,widziałam Anastasie śpiącą na fotelu obok ale nigdzie nie mogłam wzrokiem znaleźć drugiej przyjaciółki.
- Anastasia. - Szturchnęłam koleżankę w ramię. - Obudź się. - Zaczęłam ją szarpać.
- Co?! - Krzyknęła na mnie,chcąc się przekręcić na drugi bok.Niestety.Zbrakło jej miejsca i wylądowała na podłodze.Tóż obok mnie.
- Gdzie jest Annie? - Zapytałam rozglądając się dookoła.
- Nie wiem. - Przerwała. - Daj mi spokój,chce mi się spać. - Potarła oczy.
Wstałam,zostawiając Anastasię na twardej podłodze.
- Spokojnie,pewnie gdzieś rzyga po krzakach. - Krzyknęła za mną.
W odpowiedzi zaśmiałam się.Wyszłam z klubu,by odetchnąć świeżym powietrzem.Przeciągając się,patrzyłam czy Anastasia miała rację.Niestety chyba się pomyliła,na zewnątrz nie było nikogo.
Wyciągnęłam telefon. Dziewięć nieodebranych połączeń.Od kogo? Od Louisa.Moje myśli przez cały czas były związane z tym ,gdzie może się znajdować Annie.
Gdy chciałam przejechać palcem po wyświetlaczu,przyszło kolejne połączenie od chłopaka.
- Gdzie ty jesteś?! - Wykrzyczał mi do ucha. - Bo na pewno nie u mamy! 
- Jestem na imprezie. -Odpowiedziałam.
-Co? - Przerwał. - Mów wolniej i wyraźniej.
- Jestem. Na. Imprezie. - Mówiłam urywając.
- Jesteś pijana prawda? - Spytał lekko zdenerwowany.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Powiedziałam i zaśmiałam się. - Mam prośbę? - Spytałam poważnie.
- Nie Ash. - Urwał. - Nie przyjadę po was! - Krzyknął i połączenie zostało urwane.
-Cholera- Pomyślałam sobie i od razu napisałam sms'a do chłopaka.Potrzebowałyśmy pomocy,nie wiedziałyśmy gdzie zgubiłyśmy przyjaciółkę i czy ona czuję się dobrze.
"Nie o to chodzi."
Prawie natychmiast dostałam odpowiedź.
"A o co?"
Myśląc chwilę,co odpisać,wystukałam na klawiaturze tekst 
"Annie zniknęła."
Chłopak napisał,że za małą chwilę będą.
Faktycznie.Ta chwila była bardzo mała,pojawili się po dwunastu minutach od powiadomienia.
Kiedy zobaczyłam znajomy wóz,podeszłam do niego.Za kierownicą siedział Louis.Harry natychmiast wyszedł z samochodu.
- Co z nią? Znalazła się? - Nerwowo pytał.
W odpowiedzi pokiwałam głową na znak "nie". Ciągle byłam jeszcze pijana i nie do końca docierało do mnie,że Annie może być w niebezpieczeństwie.Nie miałyśmy pojęcia że nasza zabawa skończy się źle.Weszłam ponownie do klubu po Anastasie,żeby pokręcić się dookoła pomieszczenia by poszukać przyjaciółkę.Wszystko wydawało nam się sto razy śmieszniejsze niż było w rzeczywistości.
- Cholera. - Urwał Harry,patrząc na nas morderczym wzrokiem. - Możecie przestać się śmiać i wziąć się za szukanie? - Spytał,podwyższając swój ton głosu.
Momentalnie umilkłyśmy i poczułyśmy wagę sytuacji.Zajrzeliśmy do wszystkich pobliskich sklepów,domów,klubów oraz parków.Nie było jej nigdzie.Patrząc się Anastasie,postanowiłyśmy wrócić do chłopaków.

***Oczami Annie***

Otworzyłam oczy.Obraz był niewyraźny,a głowa mi pękała.Niewątpliwie miałam kaca.
Pomrugałam parę razy i świat zaczął robić się coraz bardziej wyraźny.Kiedy już wszystko dobrze widziałam,rozejrzałam się dookoła.Byłam w jakimś pomieszczeniu.Starałam się sięgnąć do moich wspomnień,myśląc,czy już kiedyś tu byłam.Niestety nic takiego nie odnalazłam.Próbując wstać,lekko szarpnęłam rękę i w tedy zorientowałam się,że jestem przymocowana liną do łóżka.Moje nadgarstki stały się sine.Kiedy przekręciłam głowę,zauważyłam,że po mojej lewej stronie siedzi drobna blondynka.
Miała schowaną głowę w kolana.Wydawała się przestraszona.
- Hej. - Odezwałam się niepewnie.Zastanawiałam się co robię w jakiejś piwnicy przymocowana do łóżka chciałam dowiedzieć się wszystkiego,dlaczego znajduję się tu sama,gdzie są dziewczyny?
Dziewczyna podniosła głowę i zwróciła swoje ciemne oczy w moją stronę.Powoli wstała i podeszła do mnie wolnym krokiem.Na policzku miała trzy głębokie blizny.
- O proszę. - Uśmiechnęła się szyderczo. - Księżniczka się obudziła?
Nie odpowiedziałam,przyglądałam się jej.Nie znałam jej.
- Widzę,że impreza musiała się udać. - Zaśmiałam się. - Nic nie pamiętam. - Zachichotałam,patrząc przyjaźnie na dziewczynę.
W odpowiedzi dostałam kilka ciosów w policzek.Nie wiedziałam o co chodzi.Zaczęłam krzyczeć,z nadzieją,że ktoś usłyszy moje wołanie o pomoc.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.Ku moim oczom pokazało się czterech wysokich chłopaków.Byli mniej więcej w moim wieku.Również nie wiedziałam kim są.
- Gadaj! - Chłopak w czarnej koszulce szarpnął mnie za ramiączka sukienki. - Masz wszystko wygadać! - Krzyczał,pochylając się nad moją twarzą.Nie miałam pojęcia o co im chodzi.Chciałam wrócić do przyjaciółek.
- Co? - Powiedziałam cichym głosem,uwalniając łzy,które pociekły z policzka na rękę chłopaka.
- Powiedziałem,że wszystko. - Przewrócił oczami. - Czegoś tu nie zrozumiałaś?
- Właściwie to nie rozumiem,dlaczego tu jestem i dlaczego na mnie krzyczysz. - Zaczęłam mówić.
Zastanawiałam kim oni wszyscy są,czego chcieli ode mnie.Próbowałam sobie w mówić że cała ta sytuacja jest głupim żartem.
- Dowiesz się w swoim czasie. - Puścił ramiączka tak,że boleśnie uderzyłam głową o twarde łóżko.
Mężczyźni ode mnie odeszli.Poczułam się trochę bezpieczniej.Chwilę później podeszła do mnie dziewczyna,która siedziała na początku obok mnie.
- Więc..- Urwała. - Ja mam kilka pytań. - Powiedziała uśmiechając się. - A ty...- Położyła palec na moim policzku. - Mi na wszystko odpowiesz. - Wytarła łzę i odeszła ode mnie parę kroków. - A jak nie,to będzie z tobą źle. - Urwała. - Bardzo źle.
Zaczęłam krzyczeć,zauważyłam,że małe okno jest uchylone.Niestety moje błagalne krzyki poszły na marne.
Dziewczyna zatkała mi usta swoją ręką,zapewniając mnie,że nie znajdę tu pomocy.
Umilkłam,czekając co mają mi do powiedzenia.
- Ojej. - Urwała. - Gdzie moje maniery? - pochyliła się nade mną. - Moje imię to Cristine. - Uścisnęła moją dłoń. - A teraz mam kilka pytań. - Usiadła na krześle,zakładając nogę na nogę.
- Pytanie pierwsze. - Spojrzała na mnie. - Jak długo znasz Stylesa,Biebera i Tomlinsona?
Nie odpowiedziałam jej.Patrzyłam na nią w ciszy,mając nadzieję,że uniknę tego.
- Okej.  Urwała. - Patrick,wiesz co zrobić. - Powiedziała Cristine,patrząc na bruneta.
Chłopak podszedł do mnie i zadał mi cios w policzek.
Nie pierwszy raz w życiu oberwałam w twarz,ale przyznaję.Ten był najmocniejszy jaki kiedykolwiek dostałam.
Przed oczami pojawiły mi się mroczki.Czułam,że zaraz stracę przytomność lub zwymiotuję.Głowa bolała mnie jeszcze bardziej.Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy.
- Przejdźmy do kolejnej rundy.- Spojrzała na mnie. - Jak ci panowie cię traktują?
Znów nie odpowiedziałam.Zacisnęłam zęby i oczy,wiedząc,że kolejny raz moja twarz ucierpi.Nie myliłam się.Zimna dłoń nieznajomego powędrowała na mój policzek.
- Tak więc,spróbujmy kolejny raz. - Przerwała,patrząc na mnie.Byłam już na skraju wytrzymałości.- Mieszkacie razem? Na ulicy green street? - Zerknęła na mnie.
Otworzyłam usta by odpowiedzieć,ale chłopak uderzył mnie kolejny raz.
- Ups. - Urwała. - Skończył ci się czas,słoneczko.
Nie miałam już siły.Oczy same mi się zamknęły.Straciłam przytomność.

***Oczami Anastasii***

- To już chyba nie ma sensu. - Urwałam. - Szukamy jej pięć godzin i nigdzie jej nie ma.
- Masz rację.. - Powiedział smutno Harry. - Wracajmy do domu,na pewno jest bezpieczna.
Wsiedliśmy do mini vana Louisa.Byliśmy wykończeni.Jeszcze nigdy nie miałam takiego kaca.Impreza musiała się udać.
Nagle przypomniało mi się,że tańczyli z nami jacyś chłopcy.Byłam pewna,że Annie jest razem z nimi.Trochę się uspokoiłam,bo wiedziała,że nic jej nie zrobią.
- A może ona jest już w domu? - Powiedziałam,patrząc na reakcję innych.
- Miejmy taką nadzieję. - Powiedział Louis,patrząc w lusterko.
Kiedy dojechaliśmy pod dom,od razu wbiegłam do środka.Krzyczałam imię przyjaciółki,ale nikt się nie odezwał.Nerwowo weszłam do jej pokoju.Miałam nadzieję,że Annie leży grzecznie w swoim łóżku i odpoczywa po całonocnej imprezie.
Odchyliłam niebieską kołdrę,ale niestety ku moim oczom pokazała się tylko sterta poduszek.Upadłam na łóżko i wtulając się twarzą w materac,zaczęłam płakać.Poczułam się jakbym była sama na całym świecie.Wyłączyłam się ze świata rzeczywistego.W pewnej chwili poczułam delikatny dotyk na moich plecach.Podniosłam głowę i wzięłam głęboki oddech,który przez cały czas wstrzymywałam.Obok mnie ukazał się Harry.
- Zobacz. - Urwał. - Pobrudziłaś nam kołdrę tuszem. - Uśmiechnął się i pogłaskał mnie po twarzy.
- Przepraszam. - Usiadłam i otarłam policzki.
- Bądźmy dobrej myśli. - Przytulił mnie,a następnie wyjął z kieszeni paczkę chusteczek,wciskając mi je do dłoni.Było widać że Harry jest bardzo przejęty,próbował nam wmówić że wszystko jest dobrze,wiedziałam że nic nie jest dobrze.
Może Styles miał rację? Przejmujemy się bez sensu? Może ona jest całkiem bezpieczna a my panikujemy?
Chłopak uspokoił mnie i pomógł mi zejść do salonu.Wszyscy się postarali i zapomnieli o wszystkim,nie martwili się już.Justin zrobił śniadanie,niestety nie miałam siły niczego przełknąć.Wiedziałam,że jeśli coś zjem,skończy się całkiem źle. Usiadłam tylko obok stołu i patrzyłam się na jajka,które rozpływały się po całym talerzu.
- Wiedziałam,że Louis nie umie gotować. - Uśmiechnęłam się,patrząc na chłopców. - Ale te jajka,Justin. - pokazałam palce. - To wygląda gorzej niż zupa,którą ostatnio ugotował Louis.
Lubiłam ich denerwować.Justin wybuchnął śmiechem i odszedł od stołu.Zrobiłam to samo.
Nie umiałam zapomnieć o przyjaciółce tak po prostu.Byłam pewna,że nic jej nie jest.Kiedy weszłam do mojego pokoju,popatrzyłam na czarną ramkę,która stała na komodzie.Było tam nasze wspólne zdjęcie.Przejechałam palcem po twarzy Annie i po raz kolejny wybuchłam płaczem.W pokoju miałam ocean łez.Tak bardzo za nią tęskniłam.Siedząc w ciszy,usłyszałam cichy szloch na korytarzu.Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Ashley,która siedzi pod swoimi drzwiami,chowając głowę w swoje dłonie.
Przytuliłyśmy się i dokończyłyśmy płakanie razem.W pewnym momencie,Ash popatrzyła na mnie
- Śmiesznie wyglądasz. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Tusz ci spływa po całej twarzy. - Zachichotała i otarła łzy.
- Tobie też. - Uśmiechnęłam się.
Dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę i wytarła mnie.
- Miałyśmy się nie martwić.Ona jest silna i na pewno sobie poradzi. - Powiedziała Ashley,łapiąc mnie za rękę. - Chodź.
Wstałam i poszłyśmy do łazienki by ogarnąć się tak,żebyśmy wyglądały jak ludzie.
Pomalowałyśmy się i wyszłyśmy z łazienki. Poszłyśmy do salonu,gdzie siedzieli chłopcy.Rozmawiali o czymś,ale gdy tylko weszłyśmy,zmienili temat.

                                                                 ***Dwa tygodnie później***

Annie nie ma nadal.Nikt nie porusza jej tematu.Chłopcy przekonują nas,że nic jej nie jest,że mamy być spokojne.Ale my boimy się o nią coraz bardziej.Ona może już nie żyć.Nie ma żadnych oznak,nikt jej nie widział.W ciszy siedzimy w salonie.Jak codziennie.Od tamtego czasu,mało ze sobą rozmawiamy.
- Koniec tego. - Ashley wstała i krzyknęła. - Dzwonię po policję.Nie może tak być. - Wyciągnęła telefon i wystukała odpowieni numer.
Nagle wstał Louis i złapał ją za rękę.
- To nie jest wspaniały pomysł. - Chwycił nerwowo komórkę Ashley.
- Możesz mi to oddać? - Ash wbiła w chłopaka morderczy wzrok.
Tomlinson pokręcił głową na znak,że może o tym pomarzyć.Wyrzucił czarnego iphone za okno.
- Ups,jaki niefart. - Zakrył ręką usta,udając przejętego.Usiadł z powrotem na kanapie i dokończył pić swój napój.
- Skurwysyn. - Mruknęła do siebie i również zajęła miejsce na kanapie.
Chłopak usłyszał obelgę,ale nie odpowiedział.Przesłał tylko szyderczy uśmieszek.

***Oczami Annie***

Otworzyłam oczy.Nie miałam pojęcia ile czasu upłynęło odkąd tu jestem.Byłam sama.Znów.Zorientowałam się,że nie mam na sobie ubrania.Byłam w samej bieliźnie.Chciałam się jakoś zakryć,ale nie miałam możliwości.Liny były silniejsze ode mnie.Próbowałam się jakoś wyszarpać.Niestety moja ciężka praca poszła na marne.Usłyszałam ten sam dźwięk uchylanych drzwi.Już wiedziałam,że to nie wróży nic dobrego.
Do piwnicy wszedł Dean.Wysoki blondyn.
- Ile można było czekać,aż łaskawie otworzysz swoje,piękne oczy? - Wyszeptał. - Możemy teraz dokończyć.- Zdjął koszulkę i podszedł do mnie.
Nie oszukujmy się.Jego ciało było cudowne.Bardzo zbliżone do Harrego.
Nagle ujrzałam Stylesa obok mnie.Widziałam jak się uśmiecha,jak trzyma mnie w swoich objęciach.
Łzy uwolniły się z moich oczu.Potrzebowałam go przy sobie.Ale go nie było.Zapomniał.Nie chciał mnie już znać.Nie szukał mnie.
Zacisnęłam oczy.Chciałam zginąć.Najbliższa mi osoba,od tygodni nie chciała już przy mnie być.
Myśli przerwał mi Dean.Nachylił się na mnie i zaczął dotykać moich piersi.Następnie rozpiął stanik i delikatnie go zdejmował.Byłam prawie cała naga.Całował mnie po sutkach,lekko je ssąc.
Z moich ust wydobył się głośny wrzask.Chłopak włożył mi do buzi skarpetki,by nikt nie usłyszał mojego błagalnego krzyku.Byłam bezradna.Nie mogłam zrobić nic.
Chłopak skierował się ku dołowi.Zaczął całować mój brzuch i kierował się coraz niżej.Zębami próbował pozbyć się moich majtek.Zaczęłam oddychać szybciej.Płakałam jeszcze bardziej.
- Dean! Dean! - Usłyszałam znajome krzyki zza drzwi. - Gdzie jesteś?!
Chłopak wstał i założył koszulę.
- Już idę! Nie drzyj się tyle! - Ruszył w stronę drzwi,zapinając ostatni guzik koszuli.

                                            ***Trzy tygodnie później***

***Oczami Anastasii***

- Nie! Ja już nie wytrzymam! Macie jej poszukać! - Zbiegając ze schodów,zaczęłam krzyczeć. - Za długo jej nie ma! Macie jej szukać!
Justin spojrzał na mnie,a następnie na chłopaków.
- W sumie,ona może mieć rację.Musimy się wziąć za robotę. - Powiedział,wstając z krzesła.
- Dobrze,poszukajmy jej. - Louis wstał i stanął obok Justina. - Ale wy macie zostać w domu i się nie ruszać. - Powiedział,patrząc każdej prosto w oczy.
Chwilę później,zniknęli nam z pola widzenia.

***Oczami Harrego***

- Słuchajcie,teraz już jest poważnie. - Urwałem. - Mógł uderzyć któryś z gangów.
- Wiem o tym,Harry. - Justin spojrzał na mnie i urwał. - Tylko który.
Weszliśmy do lasu,w którym zazwyczaj skrywało się mnóstwo schronów.Rozglądając się dookoła,trzymałem broń.Schowałem ją do kieszeni.Próbowaliśmy ją jakoś namierzyć,przez te wszystkie tygodnie wszędzie jej szukaliśmy.Tak strasznie się o nią martwiłem.O nikim innym nie myślę tylko o niej,nie chcę jej stracić.Nasza reszta gangu od samego początku pomaga nam znaleźć moją drugą połówkę serca,ale na marne.Kazałem wszystkim się zastanowić gdzie może podziewać się Annie i kto pragnął jej zrobić krzywdę.Po piętnastu minutach przyszła mi do głowy myśl.
-Tu nie chodzi o nią - krzyknąłem tak aby mogła usłyszeć mnie reszta chłopaków znajdująca się w lesie.Miałem pomysł w głowię ale nie wiedziałem czy na pewno idę w dobrą stronę.
-A o kogo?-odkrzyknął James.
-Annie nie ma wrogów-przerwałem patrząc się na reakcje kumpli.-My ich mamy.-Dokończyłem.
Pomyślałem, że ktoś pragnie mi bardzo zniszczyć życie,ta osoba zdaje sobie sprawę że bez niej,nie jestem wstanie dalej żyć.
-Masz rację,w dobrą stronę idziesz-przyznał mi rację Justin.
Wiedziałem że jeżeli się nie pospieszymy może być bardzo źle.
-Ale czy wiemy kto chcę nam wszystkim z niszczyć życie ?-spytał Louis.
-Jakim wszystkim ? -wykrzyczałem jednocześnie przeczesując ręką loki.-Chciałeś powiedzieć "kto chcę zniszczyć życie Harre'mu".-Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem.Chodziłem dookoła chłopaków.
Kontynuowałem.-To mi dziewczyna zaginęła..-przerwałem-Co zrobiłbyś ty Louis jakby nagle tak bez pożegnania zniknęła Ash ?-spytałem wrednie patrząc się na Louis'a.Ciekawiło mnie to jak oni by się zachowali w takiej sytuacji w której ja się znajdowałem.
-Stary,przecież nie rzuciłem ją w bagażnik i jej nie porwałem -powiedział Louis chamskim tonem.
Denerwowało mnie wszystko,dosłownie wszystko.Chodziłem dookoła zastanawiając się nad osobą która najprawdopodobniej robi krzywdę Annie.
-Ej słuchajcie!-krzyknąłem zdenerwowany.-A może to Cristine?-spytałem ich już trochę milszym tonem.
Wszyscy kuple uświadomili mnie, że to nie możliwe bo ona siedzi w więzieniu.Tak faktycznie przez z nas poszła siedzieć,dużo jej zrobiliśmy,co prawda pięć lat temu ale nie wypuścili by jej tak szybko.Nie wiedziałem co teraz,jaka jest prawda i gdzie podziewa się moja dziewczyna.Stanęliśmy przy drzwiach starej piwnicy.Wydała mi się podejrzana,ale stwierdziłem,że jestem po prostu przewrażliwiony.Stałem chwilę przed starymi drzwiami,przyglądając im się.Wydawało mi się,że słyszałem rozpaczliwy pisk mojej dziewczyny.Przmymrużyłem oczy,próbując się skupić.
- Ej chłopaki. - Krzyknąłem,nerwowo odwracając się w stronę przyjaciół. - Chyba słyszałem Annie. - Pokazałem na piwnicę.
- Masz już omamy. - Powiedział Justin. - Nie marnuj czasu.
Spuściłem oczy,idąc w stronę przyjaciół.Czas spędzony w lesie,poszedł na marne.Po dziewczynie nie zostało ani śladu.Ktoś tu był dobry w te klocki.

***Oczami Annie***

Gdy zostałam sama,wyplułam skarpetki z buzi.Zauważyłam,że liny które zaciśniały moje nadgarstki,lekko się przerwały.Postanowiłam to wykorzystać.Szarpnęłam ręką z całej siły i udało mi się.Uwolniłam się z uścisko.Pośpiesznie wstałam i zaczęłam rozwiązywać moje nogi.Na parapecie wysokiego okna,leżał mój telefon komórkowy.Pobiegłam w tamtą stronę,chwytając telefon i wskakując na parapet.Cudem udało mi się przecisnąć przez wąską ramę,chwyciłam stanik który leżał na łóżku,ubrałam go i wybiegłam z tego strasznego miejsca.Byłam wolna.Poczułam świeże powietrze,którego nie miałam okazji poczuć od wielu dni.Byłam prawie naga,schowałam się w gęste krzaki i zadzwoniłam do przyjaciółek.Odebrał prawie od razu.
- Słuchaj,później ci wyjaśnię. - Zaczęłam nerwowo. - Będę w domu za dwadzieścia minut. - Rozłączyłam się i zaczęłam biec w stronę ulicy,gdzie znajdował się nasz dom.
Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę.W sumie nie dziwię im się.Nie codziennie widuje się dziewczynę z poranioną twarzą w samej bieliźnie.Tusz spływał mi po policzkach.Wyglądałam jak zoombie.Gdy tylko zobaczyłam mój dom,wybuchłam płaczem.
Wbiegłam do niego i upadłam na miękki dywan.Nie miałam zupełnie siły.Kolejny raz straciłam przytomność.

***Oczami Harrego***

Gdy ujrzałem Annie,od razu zrobiło mi się słabo.Wyglądała okropnie,jakby wyszła z sali tortur.Podeszłem do niej,próbując ją ocucić,ale na marne.
- Annie! Annie! - Krzyczałem,potrząsając dziewczyną.- Przynieś mi szklankę z wodą! - Krzyknąłem do Louisa,który stał z przerażoną miną.
Gdy chłopak to zrobił,wylałem kilka kropel na twarz dziewczyny.Powoli zaczęła otwierać oczy.
- Gdzie ja jestem? - Cicho mruknęła w moją stronę.
Nie odpowiedziałem jej.Wziąłem jej osłabione ciało i zaniosłem prosto do łóżka,a następnie poszedłem po opatrunki.Odkaziłem głębokie rany z jej pięknej twarzy i zakleiłem plastrami.
- Jeśli się nie zagoi,będzie trzeba szyć. - Wyszeptałem,trzymając ją za rękę.
Jej prawie nagie ciało było niemalże zamrorzone.Otuliłem ją swoją koszulą i przykryłem dwiema kołdrami.
Po chwili usłyszałem znajomy dzwonek do drzwi.
- Możecie otworzyć?! - Wykrzyczałem. Niestety nikt się nie odezwał. - Cholera. - Wychrypiałem. - Czekaj tu na mnie. - Puściłem drobną dłoń i pośpiesznie zbiegłem na dół.Otworzyłem drzwi i ku moim oczom pokazała się chuda dziewczyną z blond lokami.Znałem ją doskonale.
- Cristine. - Mruknąłem,marszcząc brwi.
W odpowiedzi dostałem delikatnego całusa w policzek.Dziewczyna słodko się uśmiechnęła i wręczyła mi kartkę.
- Co to ma być?! - Wykrzyczałem.
Cristine nie odezwała się,tylko pomachała mi i zniknęła.Zamknąłem drzwi i przyglądałem się zwiniętej karteczce.
Usiadłem na kanapę i wahałem się z otworzeniem liściku.Po chwili jednak rozwinąłem papierek i momentalnie zamarłem.

"Chcesz wiedzieć,co działo się z twoją dziewczyną przez ostatnie tygodnie? Przypomnij sobie co wy robiliście mi,zanim trafiłam do więzienia. Cristine. xx"

Po ujrzeniu tekstu,nie mogłem się ruszyć.Zaczęło mi się wszystko przypominać.Ten czas,kiedy Cristine była dziewczyną,każdego z nas,te wszystkie chwile które spędziliśmy.Dobrze pamiętam co stało się dnia piętnastego stycznia.Właśnie to,co napisała na kartce.Tekst napisany był tym samym stylem pisma,co liścik wrzucony do pokoju dziewczyn.I wszystko stało się nagle jasne.
- Harry... - Usłyszałem cichy i delikatny głos.Wstałem a za mną pojawiła się Annie.
- Cholera jasna,wracaj do łóżka! - Krzyknąłem
- Harry. - Urwała. - Chcę wiedzieć kim naprawdę jesteś.
____________________________________________________________


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Następny rozdział powinien pojawić się w niedziele.
Dziękuję tym osobą które czytają i komentują <3






sobota, 8 marca 2014

5.Memories

**Oczami Anastasii**

Gdy już wszystko w miarę się unormowało,nikt nie powracał do sprawy z przed kilku dni.Po prostu wszystko ucichło,tak jakby tego nie było.Pogodziłam się z tym,jednak coś nie dawało mi spokoju. Nie pamiętam zupełnie nic,odkąd Justin pociągnął mnie za rękę,mówiąc że będzie fajnie.Jakim cudem podeszłam do jeziora,wiedząc,że nie umiem pływać? Jak w ogóle tam wpadłam,lub weszłam? Te pytania zadaję sobie w kółko,ale nie umiem odnaleźć logicznego rozwiązania.Nie chciałam do tego wszystkiego znów powracać,bo wiedziałam,że i tak się pewnie nie dowiem.
                                                               
                                                                          *****
Był leniwy ranek,jak każdy inny.Kiedy otworzyłam oczy,zobaczyłam,że nie ma Justina obok mnie.Przetarłam  oczy i spojrzałam na zegarek,stojący na nocnej szafce.
- Mm...już dziesiąta. - Mruknęłam cicho leniwie, podnosząc resztę swojego ciała .Wstałam z łóżka kierując się powolnym krokiem w stronę kuchni,gdzie - jak z resztą się spodziewałam - wszyscy już siedzieli.
- Witam wszystkich - Pomachałam ręką i podeszłam do blatu w kuchni.
- Księżniczka się wyspała? - Spytał Justin,podchodząc do mnie i obejmując mnie w biodrach.
- Owszem. - Lekko zachichotałam i dałam mu buziaka w usta,lekko przygryzając jego dolną wargę.Chwyciłam moją drobną dłonią jego kubek z herbatą,wzięłam łyk napoju,patrząc się w Justina oczy.
-Czy to nie moja herbata?-spytał,patrząc na mnie unosząc brew ku górze.
-Już moja.-Odpowiedziałam do niego się uśmiechając.Justin przejechał ręką wzdłuż mojego ciała,miałam na sobie jego koszulkę,w której przez cały czas śpię odkąd jesteśmy razem.Obserwowałam każdy jego ruch z uśmiechem,nie zwracaliśmy uwagi że przez cały czas obserwują nas inni członkowie tego domu,liczyliśmy się tylko my.
-Ty jesteś moja.-powiedział mój chłopak,patrząc mi się prosto w oczy.Justin lekko musnął moje usta swoimi,po czym stanął przy stole odsuwając krzesło i ręką wskazywał abym na nie usiadła.Ruszyłam w stronę chłopaka,zajmując miejsce które pokazywał.
- Wiecie... - Urwał. - Nie to,że się chwalę,ale to ja zrobiłem dziś obiad. - Uśmiechnął się triumfalnie Louis,patrząc na to jak zareagujemy.
- Wiesz...Nie chcę się chwalić,ale ty nie umiesz gotować. - Zaśmiała się Ashley,po czym przytuliła chłopaka.
- Ale dziś wyszło wspaniale. - Chłopak podniósł lekko kąciki ust.
Usiadłam i bacznie przyglądałam się rozmowie,kiedy w pewnym momencie zauważyłam,że nie ma Annie i Harrego.
- Mogę coś powiedzieć? - Spytałam,podnosząc dwa palce w górę
Wszyscy pokiwali głową na znak,że dadzą mi dojść do głosu.
- Gdzie nasza parka numer trzy? - Spytałam,rozglądając się po pokoju. - Byłam pewna,że jak schodziłam,to jeszcze tu byli.
- Byli..- Urwała Ashley. - Jakieś czterdzieści minut temu. - Spojrzała na mnie. - W jakim ty świecie żyjesz?
Nie odpowiedziałam.Widocznie myśli pochłonęły mnie do tego stopnia,że straciłam orientacje,co dookoła mnie się w ogóle dzieje.
Czas tak szybko upłyną,że ledwo zorientowałam się że siedzę sama przy stole.Po chwili postanowiłam że wezmę prysznic,powędrowałam do łazienki,która znajdowała się tuż obok naszej sypialni.
Odkręciłam korek z gorącą wodą i pozwoliłam kropelką,rozgrzać moje zziębnięte ciało.
Polałam moją twarz gorącą wodą,od razu zrobiło mi się lepiej.Mogłabym stać tam godzinami.Z zamkniętymi oczami,sięgnęłam po szampon,który stał na półce.Kiedy tylko uchyliłam wieczko,poczułam piękny,truskawkowy zapach,który mogłabym wąchać bez przerwy.Nałożyłam na włosy i zaczęłam pocierać skórę głowy.W pewnej sekundzie usłyszałam,dźwięk uchylanych drzwi,jednak nie przejęłam się tym.
- Księżniczko... - Usłyszałam głos za zasłony,za którą stałam. - Idę do sklepu,chcesz coś ?-spytał.
- Nie ,dziękuję..-Gdy usłyszałam trzask drzwi kontynuowałam prysznic.
Spłukałam różową pianę z głowy i zakręciłam korek.Otuliłam mokre ciało,miękkim,białym ręcznikiem.Stanęłam przed wielkim,zaparowanym lustrem.Otwarłam je swoją dłonią i zaczęłam rozczesywać gęste włosy.Zrobiłam to całkiem sprawnie.Wzięłam suszarkę do ręki i potraktowałam moje mokre włosy,gorącym powietrzem.Po chwili były suche i splotłam je w niedbały warkocz,który wisiał mi na prawym ramieniu. Założyłam szorty oraz dżinsową koszulę. Kąpiel zajęła mi dłużej niż myślałam,bo ponad półtorej godziny.Kiedy weszłam  z powrotem do salonu,zobaczyłam,że wszyscy czekali już na mnie przy stole,z obiadem,który - jak sam mówił - Zrobił Louis.Byłam ciekawa tego co przygotował.Miałam tylko nadzieje że w tym posiłku nie będzie mięsa.Lou nigdy w życiu nie gotował,a przynajmniej nam.Wyglądało na całkiem smaczne,chociaż wyglądem przypominało zmieszany makaron,ze wszystkim co tylko znalazł w naszej kuchni.Usiadłam na krześle,które było wolne - Jak zwykle przy moim chłopaku.
- Czekaliśmy na ciebie,nie chcesz spróbować tego oto przepysznego dania? - Zaśmiała się Annie,pokazując na talerz.
Spojrzałam na minę Tomlinsona,widząc,że wyczuł ironię.
- Przepraszam. - Uśmiechnęłam się lekko,patrząc w stronę Lou,Annie i Stylesa.
Spróbowałam mały kęs,potrawy i w życiu bym nie powiedziała,że to mogłoby być takie pyszne.
Ale do głowy znów wpadły mi te same myśli co codziennie.W końcu nie wytrzymałam,odłożyłam widelec i wstałam od stołu.
- Możecie mi powiedzieć? - Urwałam,patrząc na zaskoczone miny.
- Anastasia...Ale co? - Wykrztusił Justin.
- To co się działo.Dlaczego byłam w szpitalu.Jakim cudem weszłam lub wpadłam do tej wody? - Lekko poirytowana mówiłam,rozglądając się na wszystkich. - Unikacie tego tematu jak ognia a ja zupełnie nic nie wiem,nic nie pamiętam.
- Aaa,to chcesz wiedzieć. - Powiedział Harry,uśmiechając się.
- My ci to powiemy. - dołączył Louis.
Patrzyłam na chłopaków z myślą że jednak oni powiedzą jak na prawdę znalazłam się w szpitalu.Słuchałam ich historii zupełnie zszokowana,nie mogłam uwierzyć w to,że przyjaciółki mnie okłamały.Opuściłam głowę,włosy opadły mi na twarz.Sięgnęłam talerz i wrzuciłam go do zlewu
-Nie jestem już głodna.-Powiedziałam,po czym poszłam na górę.Rzuciłam się na łóżko.Próbowałam wszystko poukładać sobie w głowie.Tak na prawdę ja chciałam znać tę historię,może one robiły to aby mi nie było smutno?.Po godzinie myślenia,usłyszałam uchylające się drzwi w pokoju.Ku moim oczom ukazał się Justin,przewróciłam oczami na jego widok. Z pod głowy wyciągnęłam poduszkę która powędrowała w jego stronę.
-Nie gniewaj się na mnie.-Powiedział błagalnym tonem.Przez chwilę na niego patrzyłam,później położyłam się plecami do Justina.Poczułam że łóżko się ugina pod ciężarem chłopaka.Chwycił mnie za biodro i odwrócił w swoją stronę.Patrzyłam na niego ze łzami w oczach.Nie wiem dlaczego zaczęłam płakać,chyba dlatego że czułam się oszukana przez najważniejsze osoby w moim życiu.


**Oczami Ashley**

Stwierdziłyśmy z Annie,że tak nie może być.My nigdy się nie kłóciłyśmy,chciałyśmy dla niej dobrze,a wyszło jak zwykle,czyli źle.Postanowiłyśmy do niej pójść i jakoś załagodzić sytuacje.Stałam z koleżanką przed sypialnią pary,zastanawiając się czy to jest dobry moment,by tam wejść.Myślę że musimy pokazać,że nam zależy.
- Anastasia.. - Urwałam.
Poczułam na sobie morderczy wzrok. - Możesz nas wysłuchać? - Spytałam,cicho podchodząc do łóżka.
Anastasia usiadła na łóżku,patrząc na podłogę.Widać było,że próbuje sobie wszystko przemyśleć,dałyśmy jej chwilę.Obok niej siedział Justin i głaskał ją po plecach,próbując wszystko załagodzić.Nie wiedziałam że może tak to wszystko przeżyć,rozumiem że jest po przejściach ale nigdy nie sądziłam że pokłócimy się do takiego stopnia że nawet nie będzie chciała na nas popatrzeć.
- Okej. - Urwała. - Mów. - Powiedziała do nas stanowczo.
- Słuchaj uważnie. - Podeszłam szybko do dziewczyny i złapałam ją za ręce,patrząc jej w oczy. - My chciałyśmy twojego, zarówno i chłopaków szczęścia.Nie chciałyśmy wszystkiego zepsuć. - Urwałam. - Gdybyśmy ci powiedziały...byłoby gorzej.Na prawdę nie chciałyśmy dla niej źle,nam też było trudne jej skłamać ale stwierdziłyśmy że to będzie najlepsze rozwiązanie,powinna to zrozumieć.Próbowałam postawić się w sytuacji przyjaciółki i zrozumiałam że trudno byłoby mi przyjąć do wiadomości że zostałam okłamana przez najważniejsze osoby w moim życiu.
Dziewczyna chwilę się nie odzywała i patrzyła w podłogę.Uszanowałyśmy to i czekałyśmy spokojnie.Stałam patrząc na jej twarz,miałam ochotę rozpłakać się jak małe dziecko,chciałam podejść do niej i przytulić ją tak jak za dawnych lat.
- Okej. - Przerwała. - W sumie to macie rację. Może to i dobrze. - Wstała z łóżka i przytuliła nas. - Ale powiecie mi jaka była prawda? - Spytała.Po słowach Any kamień spadł mi z serca.Postanowiłam jej wszystko po kolei wytłumaczyć.
- Było tak,że chłopaki wpadli na super pomysł. - Pzewróciłam oczami,kierując wzrok na Harrego i Justina,którzy stali obok. - Wepchnęli cię do wody,bo pomyśleli,że to będzie mega zabawne. - Urwałam. - A gdy zaczęłaś się topić,oni myśleli,że chcesz ich tylko nastraszyć,ale niestety nie było po ich myśli.Skończyłam wypowiedź patrząc na jej mimikę twarzy.
Dziewczyna nie odezwała się. Poprosiła byśmy wyszli z pokoju,chciała zostać sama z Justinem.Spęłniliśmy jej prośbę i zeszliśmy na dół.Nagle skończyły nam się tematy do rozmowy,panowała niezręczna cisza.
Po chwili usłyszałam ciche stukanie o schody.Podniosłam wzrok ku hałasowi którego usłyszałam i zobaczyłam Anastasię.Nie była już smutna,jej uśmiech było widać na kilometr.Było widać że para się pogodziła.Spoglądałam na parę z uśmiechem,gdy wiedziałam że Ana nie jest już na nas zła.Wszyscy wstali i spojrzeliśmy się na parę,która właśnie do nas szła.
- Mamy super pomysł. - Powiedział Justin,uśmiechając się i przytulając od tyłu swoją dziewczynę. - Dacie się namówić na potrójną randkę? - Spytał podekscytowany,patrząc na nasze miny.
- Może i to nie jest zły pomysł. - Powiedział Harry,patrząc na Annie i widać było,że doskonale dogadali się wzrokowo.
- A co ty na to,Ashley? Louis? - Spytał Justin.
- Jak wszyscy to i my. - Powiedział Louis i lekko musnął moje wargi swoimi.
- To o której? - Spytałam,rozglądając się za butami.
- Za pół godziny. - Powiedziała Anastasia z uśmiechem na ustach.
Spodobał mi się sposób,w jaki chłopcy chcieli przeprosić za to wszystko Anastasię oraz nas. Nigdy nie byliśmy na potrójnej randce,ale myślę,że będziemy się dobrze bawić.Mam nadzieje że Ana wyjdzie zadowolona z tego spotkania.
Poszłam na górę,do pokoju mojego i Louisa,by poszukać odpowiedniej sukienki na tę okazję.Gdy otwarłam drzwi,ujrzałam Tomlinsona na łóżku,na sobie miał tylko czarne rurki.Spojrzałam na niego zalotnym wzrokiem i zaczęłam się śmiać.
- Nie rób tak. - Zaśmiał się. - Nie w tej chwili.
Uśmiechnęłam się i za prośbą chłopaka,przestałam.Podeszłam do szafy i rozsunęłam drzwi.Było tam mnóstwo sukienek i nie wiedziałam na którą się zdecydować.Przekładając wieszaki,zobaczyłam krótką,czarną sukienkę.Postanowiłam,że ta będzie idealna na tą okazję.
Poszłam do łazienki i przebrałam szorty na elegancką sukienkę.Spięłam włosy w wysokiego kucyka,uwalniając grzywkę.Jak zwykle ja szykowałam się najdłużej,gdy wygrzebałam się do salonu,wszyscy byli już gotowi.Chłopcy byli ubrani w eleganckie koszule a dziewczyny w piękne sukienki.
Wszystkie miałyśmy piękne,czarne szpilki. Idąc pod rękę weszłyśmy do busika.My siedziałyśmy z tyłu,chłopaki z przodu.Nie mogłyśmy się już doczekać,nie wiedziałyśmy,gdzie nas zabiorą.
Patrząc w okno,zamyśliłam się.Nawet nie wiem o czym,ale czas tak szybko minął,że nawet nie zdążyłam się zorientować,jak długo jechaliśmy.
- Proszę,jesteśmy na miejscu. - Drzwi się otwarły i ku moim oczom pokazał się uśmiechnięty Louis.
Wyszłam z samochodu i dałam rękę Louisowi.
Obok mnie stały dziewczyny,widać było,że również były szczęśliwe.Weszliśmy do eleganckiej restauracji, z wyglądu przypominała taką,na którą nigdy nie byłoby nas stać.I tak też było.
- Zarezerwowaliśmy stolik numer piętnaście. - Powiedział Harry,patrząc na panią,która pomagała nam zdjąć kurtki.
Zaprowadziła nas do miejsca,gdzie mieliśmy siedzieć.Usiedliśmy na miękkie krzesła i podano nam menu. Była tam wiele pysznych potraw,nie mieliśmy pojęcia co wybrać.
- Co chcesz skarbie? - Powiedział Harry,łapiąc Annie za rękę i głaszcząc ją swoim kciukiem.
- Chyba wezmę po prostu naleśniki. - Uśmiechnęła się Annie.
- Też się na nie zdecyduję. - Powiedziałam zgodnie z Anastasią i zaczęłyśmy się śmiać.
Gdy podeszła ta sama pani,co na początku,chłopcy złożyli nasze zamówienia.Do tego poprosiliśmy o lampkę białego wina,które dostaliśmy prawie od razu.
Zaczęliśmy rozmawiać i popijać alkohol.Było bardzo przyjemnie,jak nigdy dotąd.Dosyć szybko dostaliśmy potrawy,zaczęliśmy jeść.Było niesamowicie dobre,chociaż cena była wyższa niż mojego telefonu.Milczenie przerwał dzwonek,od razu poznałam,że to komórka Harrego.
- Przepraszam,muszę odebrać. - Powiedział Harry,oddalając się od swojego miejsca.
Nie było go krótką chwilę.Gdy podchodził,patrzył się na Justina i widać było na pierwszy rzut oka,że chłopak wie już o co chodzi.
- Przepraszam na chwilę. - Justin wstał od stołu,dając buziaka Anastasii.
- Gdzie oni poszli? - Powiedziała podenerwowana Annie.
- Pewnie do toalety. - Powiedział Louis. - Wiecie. - Urwał. - Też muszę pójść. - Na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech i chłopak szybko zniknął nam z oczu.
- Co tu się do cholery dzieje? - Spytałam,patrząc za chłopakami.
- Spokojnie,jestem pewna,że zaraz wrócą. - Powiedziała Annie.
Byłam pewna,że coś się stało.Zachowywali się nienaturalnie,jakby się czegoś wystraszyli.Czekałyśmy chwilę cierpliwie,kiedy nagle poczułam wibracje w małej torebce,którą trzymałam na kolanach.
" Musieliśmy wyjść.Bardzo nam przykro i przepraszamy.Wróćcie do domu w całym kawałku i rozglądajcie się uważnie.Jeśli ktoś wyda wam się podejrzanie,to uciekajcie.Od razu." 
Był to sms od mojego chłopaka.Powiedziałam o tym dziewczyną.Lekko się zaniepokoiłyśmy Wyjęłam z torebki portfel Louis'a i zapłaciłam za kolacje.Wyszłyśmy z restauracji.Wszyscy wydali nam się podejrzani.Zwłaszcza pewien chłopak.Szedł za nami odkąd wyszłyśmy.Był ubrany na czarno,miał na głowie kaptur i przeciwsłoneczne okulary.Nie odzywał się jednak do nas.Pomyślałyśmy,że po prostu jesteśmy teraz przewrażliwione.Chłopak szedł za nami aż pod sam dom.Na szczęście to nie było bardzo daleko.Gdy tylko weszłyśmy do środka,dostałam kolejną wiadomość.
"Myślę,że zdążyłyście już dojść do domu.Mam nadzieję,że w jednym kawałku.Kolejny krok to zamknąć wszystkie drzwi i okna.W tej chwili.Nie wychodźcie aż nie wrócimy do domu."
Zaczęłyśmy być przerażone. Nie często dostaje się takiego typu wiadomości od chłopaka.Mam nadzieję,że próbują nas tylko nastraszyć. Od razu pobiegłyśmy na górę i zamknęłyśmy wszystkie okna.Na szczęście były na kluczyki.Annie i Anastasia zajęły się oknami na dole i drzwiami.
Zrobiłyśmy wszystko o co nas proszono.Usiadłyśmy przerażone na podłodze i czekałyśmy na kolejny znak,zastanawiając się,gdzie poszli i jaki to ma związek z nami.Siedziałam przerażona.
Nie długo musiałyśmy czekać na kolejnego sms'a.
"Udało wam się? To świetnie.Grzeczne z was dziewczynki.Kolejnym krokiem jest zgaszenie świateł.Ściemnia się,a nam bardzo zależy,żeby "nikogo nie było w domu". Oczywiście macie tam zostać,tylko nie dawajcie żadnych oznaków życia."
Nic nie odpisywałam.Wstałam tylko,żeby upewnić się,że każde światło jest wyłączone.

***Oczami Annie***

Postanowiłam wyłączyć prąd.Tak byłoby bezpieczniej.Wstałam i pośpiesznie poszłam do piwnicy,by to zrobić.Było potwornie ciemno,bałam się,ale chciałam to zrobić,by ratować nam,lub chłopakom skórę.
Teraz byłyśmy pewne,że światła są wyłączone. Poszłam do dziewczyn i siedząc na dywanie,przytulałyśmy się.Łzy nam ciekły z oczu,chłopcy nie dawali nam żadnych oznak,nie miałyśmy pojęcia co robić i po co nam to wszystko.Strasznie się bałam tego co może wydarzyć się parę godzin.Męczyło mnie pytanie gdzie jest przez ten cały czas Harry,dlaczego nie siedzi przy mnie?
Po chwili dostałyśmy kolejne wiadomości.
"Spisałyście się na medal.Jesteście wspaniałe.Będziemy za godzinę.My otworzymy sobie drzwi sami.Macie nikogo nie wpuszczać.Rozumiemy się? A i jeszcze coś ważnego.Jeśli listonosz przyjdzie za piętnaście minut,nie odbierajcie od niego nic,a zwłaszcza żadnych paczek.Jasne?"
Krew w żyłach nam zamarzała.Po schowaniu telefonu,usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.Chciałam sprawdzić kto to,mając nadzieję,że to chłopaki,ale przypomniało mi się,że otworzą sobie drzwi sami. Wyjrzałam lekko przez wizjer,ale nie było nikogo przez drzwiami.Ręce trzęsły mi się ze strachu i osunęłam się na podłogę. Za chwilę ponownie usłyszałam dźwięk,tym razem pukanie.Przerażona,szybko odsunęłam się od drzwi i pobiegłam do koleżanek.Zacisnęłyśmy oczy,miałam przeczucie,że zaraz zginiemy.Gdy pukanie ustąpiło,nerwy nam trochę ustąpiły.Wstałyśmy i próbowałyśmy się uspokoić,chociaż to nie było wcale takie proste.Poszłyśmy do kuchni,żeby zaparzyć kawę.Gdy wyjmowałam filiżankę z górnej szafki,usłyszałam,że nasze drzwi się szybko otwierają.Ze strachu upuściłam kubek,który rozbił się na tysiące kawałków.
Odwróciłam się i zobaczyłam chłopców,którzy nerwowo zamykają drzwi.
- Jesteśmy. - Wysapał Harry. - Nic wam nie jest? - Podbiegł do mnie,łapiąc mnie za głowę i oglądając czy nie mam żadnego zadrapania.
Kiwnęłam głową na znak,że jestem cała,w przeciwieństwie do niego.Miał całą poranioną twarz i spuchnięte oko.Krew leciała mu z wargi i nosa.Spojrzałam na resztę chłopców,wyglądali dokładnie tak samo.Momentalnie poczułam,że mdleję,schowałam się w ramiona chłopaka.Gdy poczułam jego ciepłe ciało,trochę mi się polepszyło.Kiedy wtuliłam się bardziej,poczułam coś w jego kieszeni.Już wiedziałam co to było,to pistolet.Miał go dokładnie w tym samym miejscu co w tedy.Ale to był już najmniejszy problem,byłam przerażona,nie wiedziałyśmy co mamy robić.Chłopcy kazali nam iść spać,ale powiedzieli,żebyśmy trzymały się razem.Zajęłyśmy pokój Justina i Anastasii,był największy ze wszystkich.Nie przebierając się nawet,rzuciłyśmy się na łóżko,uwalniając łzy.Moje ciało osunęło się po łóżku,ułożyłam wygodnie głowę na poduszce.Myślałam cały czas myślałam. Chciałyśmy,żeby to wszystko okazało się snem,by to już się skończyło.Udało nam się jakoś zasnąć.Po godzinie obudziłam się,czułam jakbym spała już całą noc.Podniosłam się z łóżka,by wziąć butelkę z wodą,ale zaniepokoiło mnie,że mamy otwarte okno.Mogłabym przysiąc,że zamykałyśmy je,tak jak każde inne.Podeszłam do niego i chcąc je zamknąć,na parapecie zauważyłam małą,zwiniętą kartkę.Na początku wahałam się,by ją otworzyć,myśląc że to Justina.Ale postanowiłam,przeczytać co się na niej znajduje.
Wzięłam ją do ręki,przełykając głośno ślinę. Gdy tylko przeczytałam tekst,napisany niebieskim długopisem,osunęłam się na łóżko,czując,że zaraz zwymiotuję ze strachu.Przerażenie które we mnie tkwiło sparaliżowało resztę mojego ciała.Leżałam bez ruchu spoglądając na dziewczyny myśląc kto może być autorem tego tekstu.
" Trzy ślicznotki.Jesteście kolejne.Czekajcie na nasze odwiedziny."

_______________________________________________________________________

CZYTASZ= KOMENTUJESZ

Rozdział powinien wyjść w niedziele następną ale zobaczymy jak to się wszystko potoczy,wiadomo szkoła,nauka itp. Więc zamiecie się w cierpliwość <3
Jeszcze jedno.PROSZĘ SKOMENTUJCIE.Chcę wiedzieć ile osób czyta to ff :)
ILY <3


wtorek, 25 lutego 2014

4. - This is forever.

**Oczami Anastasii**

To już ostatni dzień,który spędzimy w lesie z chłopakami.Po południu wracamy do naszego kochanego domu.Chłopaki sprzątają wszystko co przywieźliśmy,a my jak zwykle plotkujemy.
- Wydaje mi się,że było całkiem fajnie. - Powiedziałam do dziewczyn zmęczonym głosem.
- Mnie też się podobało. - Odrzekła Ashley,z uśmiechem na twarzy.
Gdy chłopcy już prawie wszystko sprzątnęli,podeszli do nas.
- Może przejdziemy się nad jeziorko? - Zaproponował Justin. - Jest taka ładna pogoda,szkoda by było tego nie wykorzystać.
- No nie wiem czy to dobry pomysł,Justin. - Urwałam,ale chłopak nie chciał mnie słuchać.
- Chodź. - Przerwał. - Nie marudź. - Wziął mnie za rękę,a następnie pociągnął przed siebie.
Nie odzywając się ani słowem,poszłam za nim.
- My dojdziemy do was później.Chcemy się upewnić,czy niczego nie zostawiłyśmy. - Powiedziała Annie i razem z Ash zaczęły się rozglądać po okolicy.
Szłam z Justinem za rękę w ciszy.Obok nas szli Louis i Harry,a jak to oni ciągle się darli i przepychali.Głowa mi już pękała od ich dziecinnych pisków.
- Już nie daleko. - Spojrzał na mnie Justin z uśmiechem.
Odpowiedziałam sztucznym zachichotaniem.Kiedy doszliśmy,trzymałam się od wody z daleka i usiadłam pod jakimś starym drzewem.Z niecierpliwością czekałam,aż moje przyjaciółki przyjdą,bo nie chciałam siedzieć tam sama z chłopakami.Nagle Justin bardzo głośno mnie zawołał.
- Anastasia! - Wykrzyczał,stojąc przy brzegu.
- Hmm? - Mruknęłam.
- Chodź! - Urwał. - Musisz coś zobaczyć!
Wstałam powoli i podeszłam do chłopaka.
- Co takiego? - Spytałam cicho,pochylając się nad wodą.
- Patrz. - Urwał,pokazując palcem na wodę. - Musisz się bardziej pochylić,by zobaczyć. - Złapał mnie za plecy.
Zrobiłam,to co chłopak kazał,lecz nie widziałam nic,poza paroma kamykami na dnie.Przyglądałam się dłuższą chwilę,by ujrzeć coś niezwyczajnego.
Nagle podbiegli do mnie chłopcy i popchnęli mnie prosto do wody.

**Oczami Justina**

Wepchnęliśmy Anastasię do wody i patrzyliśmy na jej reakcję.
- Justin,ona się chyba topi. - Powiedział Louis,patrząc na dziewczynę,która rozpaczliwie szamotała się w wodzie.
- Ona udaje. - Urwałem,patrząc na nią. - Chce nas nastraszyć.
Po chwili,Anastasia zniknęła zupełnie pod wodą.Cholernie się wystraszyłem,zobaczyłem,że to nie żarty.Zdjąłem w pośpiechu koszulkę i pobiegłem w stronę jeziora.
- Zadzwońcie do dziewczyn. - Wykrzyczałem do chłopaków i wskoczyłem do mętnej wody.
Przez chwilę,nie mogłem znaleźć blondynki,robiłem co tylko w moich siłach.Przeszukiwałem dno,co chwilę wynurzając się,by złapać trochę tlenu.Przegrzebując piasek,zauważyłem jak Ana leży obok wielkiego kamienia.Szybko do niej podpłynąłem,złapałem ją i wynurzyliśmy się z wody.Nie ruszała się i nie oddychała.Pobiegłem z nią na ląd i położyłem na piasku,stały tam dziewczyny.Zacząłem sprawdzać puls,na szczęście był.
- Czy wy jesteście do cholery normalni!? - Wykrzyczała mi prosto w twarz Annie
- Kurwa. - Krzyknąłem. - Teraz nie rób mi wyrzutów,tylko daj mi się skupić. - Powiedziałem nerwowo,zaczynając robić masaż serca.
- Chyba dobrze wiedziałeś,że nie umie pływać! - Dziewczyna kontynuowała krzyczenie na mnie.
- Zamknij się. - Krzyknąłem. - Nie wiedzieliśmy,do cholery. - Powiedziałem,sprawdzając oddech.
Dziewczyna powoli otworzyła oczy.
- Ana?! - Krzyknąłem jej w twarz. - Ana,odezwij się. - Nerwowo potrząsałem jej głową.
Anastasia otworzyła oczy,była cała sina.
- Co się stało? - Spytała skołowana. - Kręci mi się w głowie,jest mi zimno. - Spojrzała na mnie. - I co robisz bez koszulki? - Zachichotała.
No tak.Humoru nie było jej brak.

**Oczami Anastasii**

Otworzyłam oczy i ujrzałam Justina.Zupełnie nie pamiętałam co się działo,przez ostatni czas.Powoli się podniosłam by usiąść.Bieber podał mi rękę.Gdy usiadłam,poczułam rażący ból z tyłu głowy.
- Dziękuję. - Ledwo zdążyłam powiedzieć te słowa i poczułam,że z buzi leci mi krew.Pomyślałam,że pewnie uderzyłam się w zęba,ale nie.Zaczęłam wymiotować krwią i w jednej sekundzie zrobiło mi się czarno przed oczami,osunęłam się w ramiona Justina.

**Oczami Justina**

Ana znów zemdlała,opadła w moje ramiona,nie mogliśmy czekać,mogło jej się coś poważnego stać.Wziąłem ją na ręce i szybko pobiegliśmy do naszego samochodu.Wsiadłem do niego i położyłem dziewczynę na siedzenie,trzymając ją za rękę.
-Będzie dobrze,zobaczysz,wszystko będzie ok. - Powtarzałem cicho,patrząc na jej zamknięte oczy.Głos mi się trząsł i uroniłem małą łzę z policzka.Szybko ją otarłem i pociągnąłem nosem.
- Długo będziecie się jeszcze do cholery wybierać? - Krzyknąłem w stronę kierowcy.
- Już jedziemy. - Powiedział Louis,po czym wcisnął pedał gazu.
Obok niego siedział Harry,patrząc na mapę i kierował Tomlinsona,by jak najszybciej trafił do najbliższego szpitala,który się znajdował.
- Jesteś pewien,że dobrze jedziemy? - Spytał Louis. - Ciągle jesteśmy w ciemnej dupie.
- Jestem pewien. - Odpowiedział Harry,przyglądając się mapie. - Teraz powinieneś skręcić w lewo. - Pokazał palcem drogę.
- Pokaż mi to. - Lou wyrwał mapę Harremu i spojrzał na nią.
- Jesteś totalnym idiotą,Styles. - Louis walnął się ręką w czoło.
- Co ja ci zrobiłem? - Powiedział Harry,z lekkim poirytowaniem.
- Wiesz,że cały czas. - Przerwał. - Calutki czas,trzymałeś mapę do góry nogami?
Harry nic nie odpowiedział,a ja otulałem zimne ciało Anastasii moją koszulką,którą wcześniej zdjąłem.
Cały się trząsłem,zobaczyłem,że naprawdę zachowujemy się jak małe dzieci.Przez nas może nie przeżyć.
Po dłuższym czasie udało nam się znaleźć odpowiednią drogę.Annie i Ashley cały czas płakały,były na nas wściekłe.Nie dziwię im się,też jestem na nas zły.Podróż mijała tak,jakbyśmy jechali cały dzień,a to było zaledwie pół godziny.
Kiedy dojechaliśmy,w pośpiechu i napięciu wziąłem Anastasię na ręce i pobiegłem do drzwi,którymi wchodziło się do przychodni.Ostatni raz sprawdzając,czy jeszcze żyje,zacząłem krzyczeć,że potrzebujemy natychmiastowej pomocy.Od razu przyjęto ją do sali,kazano położyć mi ją na łóżko i kazali nam poczekać na korytarzu. Usiadłem na krześle,opuszczając głowę i uroniłem kilka łez.Poczułem dotyk na plecach.
- Będzie dobrze,miejmy nadzieję. - Podeszła do mnie zapłakana Annie.
- Musi być,ona jest silna. - Powiedziałem przez łzy.
Dziewczyna usiadła obok mnie i siedzieliśmy w ciszy,nie byliśmy w stanie nawet się odezwać.
Odwróciłem głowę w lewo i zobaczyłem jak Ashley wtulona w Louisa płacze tak,że nie może złapać oddechu.Po chwili przypomniałem sobie,że obok nas brakuje Harrego.
- Gdzie on jest? - Nagle spytałem dziewczyny,która szlochała obok mnie.
- Kto? - Spytała ocierając oczy.
- No. - Przerwałem. - Styles.
- Został w samochodzie. - Urwała. - Powiedział,że nie chce tego widzieć.
Pokiwałem głową i ponownie opuściłem ją w dół,przyglądając się kafelkom.
Nie odzywaliśmy się,gdy nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
- Kto jest z Panią Anastasią? - Powiedziała pielęgniarka,przekładając kartki w swoim notesie.
Wszyscy poderwaliśmy się i poszliśmy w stronę oddziału.
- O. - Urwała pielęgniarka. - Widzę,że sporo was tu. - Powiedziała,po czym otworzyła nam drzwi. - Możecie odwiedzić koleżankę.
Stanąłem obok łóżka Any,patrząc jak leży podłączona do tlenu.Jej ciało było zimne,sprawiała wrażenie,jakby zasnęła już na zawsze.Na szczęście maszyna pokazywała,że jej serce pracuje,uspokajało mnie to.Usiadłem na krzesełku,które znalazłem,złapałem ją za rękę i pocałowałem.Właśnie w tedy blondynka otworzyła oczy i drżącą ręką zdjęła z twarzy maskę,która pomagała jej oddychać.
- Co się dzieje,Justin? - Spojrzała na mnie. - Co ja tu robię?Proszę,powiedz mi to. - Pytała mnie osłabionym głosem.
- Stał się pewien wypadek. - Urwałem,ocierając łzę,bo wiedziałem,że to wszystko przeze mnie. - Opowiemy ci później,jak już się stąd uwolnisz.
- Długo tu jeszcze będę? - Spytała,rozglądając się powoli.
- Tego nie wiemy. - Powiedziałem cicho.
Dziewczyna założyła znów maskę na twarz i opuściła głowę,pozwalając jej,zatopić się w miękkiej poduszce.
Annie i Ashley,przytulały dłoń przyjaciółki,płaczę ze szczęścia,że wygrała walkę o życie.Niestety wyproszono nas z sali,ponieważ musieli zrobić badania naszej przyjaciółce.Gdy wyszliśmy,na korytarzu zobaczyliśmy,że na krześle siedzi Harry.Gdy tylko skierował wzrok na nas,nerwowo się podniósł.
- Żyje? Oddycha? Ma się dobrze? - Pytał nerwowo.
- Jest wszystko ok,tylko możliwe,że przez jakiś czas będzie miała problemy z bólem głosy. - Powtórzyłem przyjacielowi to,co usłyszeliśmy od lekarza Anastasii.
- W sumie,to dobrze. - Uspokoił się.
Gdy lekarz wyszedł z sali,dziewczyny poszły się dowiedzieć szczegółów.
- Ana zostanie w szpitalu na noc. - Powiedziała Ashley,która wracała od lekarza.
- Cholera. - Urwałem. - Musimy iść do pracy,nie możemy zostań. - Powiedziałem,a moi przyjaciele przytaknęli.
- Ok,my zostaniemy z nią same. - Powiedziała Annie,rozumiejąc sytuację.
Przeprosiliśmy grzecznie,a w zamian dostaliśmy parę uśmiechów.
- Właśnie,trzeba się zbierać.- Powiedział Harry,patrząc na zegarek.
- Masz rację. - Przerwał Louis. - Szykujmy się.
Potwierdziłem i żegnając się wyszliśmy ze szpitala

**Oczami Annie**

Zostałyśmy same,usiadłyśmy na korytarzu,czekając aż ktoś pozwoli nam wejść do przyjaciółki.Byłyśmy o wiele spokojniejsze,gdy okazało się,że żyje.Musimy wrócić autobusem,ponieważ chłopaki nie mogą nas zabrać.
Po chwili nas zawołano i wpuszczono do Any.Przyjaciółka wyglądała na bardziej żywszą,niż wcześniej,nie potrzebowała już maski.W ręce miała wkute wenflony i kroplówki,wyglądało to strasznie.
- Proszę. - Zaczęła Anastasia. - Chociaż wy powiedzcie mi,dlaczego tu leżę.Nie pamiętam zupełnie nic. - Mówiła błagalnym wzrokiem.
- Poszliście nad jeziorko i wpadłaś do wody. - Urwałam. - Justin cię uratował,gdyby nie on,nie byłoby cię już na naszym świecie.
Nie chciałam jej mówić,że to oni ją wepchnęli,nie wiedząc,że nie potrafi pływać.
- To wszystko wyjaśnia. - Zachichotała. - A gdzie oni są? Chciałabym podziękować,za ocalenie życia. - Rozejrzała się.
- Musieli jechać do pracy. - Powiedziała Ashley
- A gdzie oni pracują? - Spytała zaciekawiona,myśląc,że się dowiedziałyśmy.
- Nie wiem i proszę nie wracajmy do tego. - Powiedziałam smutno.
Dziewczyny zgodziły się ze mną i zmieniłyśmy temat.Humor nam się poprawił,nie było już tak ponuro jak wcześniej.Ściemniło się,a Anastasia poszła spać,ponieważ miała ciężki dzień i była wykończona.My również zasnęłyśmy na krzesełkach,które stały pod oknem.Anastasia budziła się co chwilę,pytając czy jesteśmy,czy jej nie zostawiłyśmy.
- Jak mogłybyśmy cię zostawić? - Wyszeptałam,podchodząc do niej i głaszcząc ją po głowie.
Krzesła były tak nie wygodne że ledwo się ruszałam,marzyłam położyć się w moim łóżku,i spać przez cały czas,ale to nie było takie proste.
Następnego dnia,o poranku,zrobiono Anie jeszcze kontrolne badania i o dwunastej w południe dostała wypis.Chłopcy zamówili nam taksówkę,która punktualne przyjechała pod szpital.Opłacili ją,byśmy spokojnie dojechały do domu.Przez całą drogę spałyśmy,ponieważ byłyśmy wyczerpane,spaniem na krzesłach przy łóżku przyjaciółki.Dojechałyśmy po półtorej godziny.Podziękowałyśmy i wysiadłyśmy z wozu,po czym głęboko odetchnęłyśmy,stojąc pod naszym ukochanym domem.Weszłyśmy do środka i pomogłyśmy wejść Anie na górę,tak by nie upadła.Położyłyśmy ją do łóżka i razem z Ashley poszłam zrobić obiad.Dziwne,ale odprężało nas to.
Zaczęłyśmy rzucać się mąką i cała kuchnia była biała,a razem z nią,my.Czułam się bardzo dobrze,gdy stałam przy garnkach,myśląc że Anastasia poczuję się lepiej jedząc nasz pyszny obiad.
W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ty otwórz. - Ashley popchnęła mnie w stronę drzwi,śmiejąc się.
Podeszłam bliżej,otrzepując z siebie mąkę.Po otworzeniu drzwi,ku moim oczom pokazał się Justin,Loui i Harry.
- Oh.- Powiedział Harry. - Chyba przeszkadzamy. - Zmierzył mnie wzrokiem i zaczął się śmiać.
- Nie,wejdźcie. - Otworzyłam szerzej drzwi,wpuszczając chłopców.
- Przyjechaliśmy sprawdzić czy dojechałyście całe. - Powiedział Justin.
- Tak,jesteśmy w jednym kawałku. - Zaśmiałam się.
Chłopak odwzajemnił uśmiech.
- A gdzie Anastasia? - Zapytał,rozglądając się.
- Oh,leży w swoim pokoju.Możesz ją odwiedzić,na pewno będzie jej miło. - Powiedziałam wskazując palcem.Przyglądałam się chłopakom którzy wchodzili do naszego domu.Weszłam za nimi do kuchni,kontynuować obiad który zaczęłam z Ash. Posypując pierś z kurczaka mąką,poczułam na swoich biodrach uścisk a na szyi oddech
-Seksownie wyglądasz,jako kucharka-usłyszałam niski głos mojego chłopaka.Odwróciłam się do niego,nasze twarze dzieliło parę centymetrów,uśmiechnęłam się na sam widok jego zielonych oczu.
-Ah tak.-westchnęłam.Rozejrzałam się po pomieszczeniu,następnie ponownie wracając do oczu Harrego.
-Masz zamiar mnie tak trzymać w objęciach.-patrzyłam na niego mówiąc.
-Całe życie mogę tak stać..-przerwał uśmiechając się-przytulając cie,całując,po prostu żebyś była,aniele.
Zaczerwieniłam się po jego słowach.Uśmiechnęłam się,cmoknęłam go w usta na znak odpowiedzi.
-A będziesz mnie kochał jak zrobię coś głupiego ?-spytałam jednocześnie się śmiejąc.Harry patrzył na mnie zaciekawionym wzrokiem.Chciałam zacząć mówić ponownie ale chłopak mnie wyprzedził.
-Będę Cie kochać zawsze.-cmoknął mnie w usta i się odwrócił,rozglądając się po pomieszczeniu
-Gdzie wszyscy ?-spytał zaciekawiony.Machnęłam ramionami na znak odpowiedzi.Przesunęłam sobie krzesło żebym mogła sięgnąć miskę z górnej pułki,gdy przesunęłam krzesło przed szafkę,stanęłam na nie,poprosiłam Harrego aby przytrzymał mi krzesło.Gdy Harry był skupiony trzymaniem mi krzesła, wzięłam do małej dłoni mąkę,cała zawartość białego proszku wylądowała na głowie Harrego. Ze skoczyłam z krzesła i zaczęłam biec w stronę salonu tak aby Harry mnie nie dogonił.Odwróciłam się zobaczyć,czy Harry jest gdzieś w pobliżu.
-Przepraszam -wyjąkałam przez śmiech -nie mogłam się powstrzymać -tłumaczyłam, śmiejąc się.Harry zbliżał się małymi krokami w moją stronę.
-To była ta twoja głupia rzecz?-spytał ze sztucznym uśmiechem.Patrzyłam na niego i nie mogłam przestać się śmiać.Przyglądałam się jego brudnej twarzy.Harry przerzucił mnie przez swoje ramię.Zobaczyłam że całej sytuacji przygląda się Ash,Anastasia,Louis i Justin.
-Puść mnie-krzyknęłam,waląc go pięściami w plecy.Za śmiałam się do siebie.
-Już nie jesteś taka rozbawiona ?-spytał,wyczekując mojej reakcji
-Tylko to ty-przerwałam,śmiejąc się.Kontynuowałam - To ty.. masz brudną twarz i włosy.Zdjął mnie z ramienia i postawił na ziemię.Po patrzył się na mnie,uśmiechając się.Gdy tak na niego patrzyłam,od razu chciało mi się śmiać,a jego to troszkę denerwowało.Czasem wpadam na głupie pomysły,ale na prawdę nie mogłam się powstrzymać,siła wyższa.Ana uśmiechnęła się w moją stronę.Rozbawiona podeszłam do niej z pytaniem czy czuję się dobrze,opowiadała że czuję się bardzo dobrze,tylko narzekała na ból głowy.Obiad nie został dokończony,przez brak składników.Siedzieliśmy przez cały wieczór wtuleni,oglądając filmy.Położyłam głowę na kolanach Harrego,w takiej pozycji zasnęłam.Po czułam oddech przy moim uchu.
Usłyszałam szept - Kocham cie,aniele.Harry przeniósł mnie do mojego pokoju,układając na łóżku,wtuliłam się w poduszkę,padłam w objęcia Morfeusza.

                                                         


                                                          ***OCZAMI ASHLEY*****

Minęło parę dni od tych wszystkich wydarzeń.Dzisiejszego dnia wybieram się do Louis'a chcieliśmy spędzić parę godzin razem.On dużo "pracuję" i przez to nie mamy dla siebie czasu.Myślałam z dziewczynami nad zmienieniem pracy na inną,przeszkadzały mi godziny w których pracowałyśmy,Anastasia miała zwolnienie i nie chodziła do pracy,ja natomiast z Annie męczyłam się nadal.Ta praca mnie już przerastała.Chciałam po prostu się zwolnić.
                                                                                ***

Ubrałam buty,kierując się w stronę drzwi wyjściowych.Umówiłam się z chłopakiem w parku,więc w tamtą stronę zaczęłam się kierować.Po długim spacerze,w końcu ujrzałam Louis'a.Tylko gdy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął,gdy znajdowałam się naprzeciwko chłopaka,on przyciągnął mnie do siebie i pocałował,odkleiliśmy się od siebie, tym samym Louis chwycił mnie za dłoń i  splótł nasze palce,szliśmy przez park,rozmawiając o różnych sytuacjach.Mówiłam mu swoje plany związane z pracą.Słucham mnie z takim zaciekawieniem,że aż głupio było mi się zamknąć.
-A wiesz dobrze się składa,kochanie-usłyszałam głos chłopaka,idącego ku mojego boku.Spojrzałam na niego ze zdziwieniem,zastanawiając  o co mu chodzi,słuchałam go dalej.
-Chodzi o to że rozmawialiśmy z chłopakami na ten temat-powiedział zatrzymując się.
-Jaki temat ? -spytałam patrząc mu się prosto w oczy.
-Chodź-przerwał,ciągnąc mnie za rękę.-Do mnie-dokończył.Szłam za nim zastanawiając po co mamy iść do niego.Stałam przed jego drzwiami i czekałam razem z chłopakiem aby ktoś otworzył nam drzwi.Drzwi się uchyliły a przed nami stanął Justin a  ku jego boku Anastasia.Uśmiechnęłam się do pary,Louis chwycił mnie ponownie za dłoń i pociągnął do swojego pokoju,gdy chłopak zamknął drzwi jego pokoju,usiadłam na łóżku i czekałam aż ponownie zacznie mówić.
-Poczekaj zobaczę czy Annie jest u Harrego-krzyknął podekscytowany,wybiegając jednocześnie z pokoju.Siedziałam sama w tych czterech ścianach,czekając aż mój chłopak powróci do pomieszczenia w którym się znajdowałam.Po 10 minutach,Louis wszedł do pokoju znów chwytając mnie za rękę,stanął i po patrzył mi się w oczy.Podniósł mnie i zbiegł ze mną na dół,opuścił mnie za ziemię i ręką wskazał kanapę,na której siedziały moje przyjaciółki,zajęłam miejsce koło dziewczyn,patrząc się na szatyna.
-Wiem że się krótko znamy-powiedział Justin patrząc się na Anastasie.Klęknął przed nią jednocześnie mówiąc
-Zamieszkasz ze mną,misiek-przerwał patrząc na jej reakcje,po czym kontynuował dalej - Kocham Cie,Anastasio i chcę abyś znajdowała się cały czas koło mnie,dajesz mi mocy,bez której nie mogę żyć.Siedziałam i przyglądałam się całej sytuacji bardzo bacznie.Po czym Louis uklęknął chwytając mnie za kolana.
-Zamieszkaj ze mną -Prosił błagalnie,patrząc mi w oczy.Myślałam nad tym co mam powiedzieć przez dłuższy czas,ale nic mi nie przychodziło do głowy.Wyjąkałam z siebie:
-A co z pracą?-spytałam szatyna.Analizując całe wydarzenie, zastanawiałam się czy dobrze postępuję.Miałam zamiar zgodzić się na propozycję chłopaka.Louis przybliżył  się do mojego ucha .
-Zwolnij się i po prostu żyj ze mną,skarbie.Może to głupie ale nasza trójka zgodziła się na propozycje chłopców.
                                                             
                                                                       ***
Z dziewczynami postanowiłyśmy sprzedać nasz dom i zamieszkać z chłopakami,będę spała z Louisem,mam nadzieje że wszystko będzie po mojej myśli.Kocham go.
Spakowałyśmy się i pożegnałyśmy z naszym domem.Tyle było w nim wspomnień.Z przyjaciółkami stanęłyśmy na środku już teraz pustego domu,przytuliłyśmy i wyszeptałyśmy do siebie
-Zaczynami nowy rozdział w naszym życiu.
W siadłyśmy do taksówki,patrzyłam przez okno samochodu i podziwiałam krajobraz.Gdy samochód stanął na przeciwko domu chłopaków,głośno westchnęłam.Teraz bez żadnego "ale" mogę powiedzieć że ten dom jest nasz,uśmiechnęłam się do siebie i otwarłam drzwi samochodu.Zobaczyłam Louisa wychodzącego z domu,pocałował mnie w usta i schylił się po walizkę która znajdowała się w bagażniku.
Siedziałam w pokoju i rozpakowywałam swoje rzeczy.Byłam wykończona i w duszy cieszyłam się że skończyłam się rozpakowywać.Zeszłam na dół i w kuchni zastałam Annie i Anastasie.
-Chodź,zrobiłyśmy kanapki-przerwała Anastasia.-Zjedź z nami jak za dawnych czasów-Dokończyła Anastasia.Uśmiechnęłam się,siadając na krzesło przytuliłam je mocno.
-Już nam wystarczy-zaśmiała się Annie
Wstałam by odłożyć talerz do zmywarki.Miałam iść na górę ale przypomniało mi się że potrzebuję noża aby naprawić suwak od mojej walizki,wróciłam się do kuchni i przelotnie uśmiechnęłam się do przyjaciółek.Otwarłam szafkę w której zamiast sztućcy znalazł bardzo dużą ilość pieniędzy.
-Dziewczyny patrzcie-powiedziałam przerażona,jednocześnie pokazując kupę pieniędzy.Bez zastanowienia zaczęłam krzyczeć imię swojego chłopaka.Przyjaciółki przyglądały mi się ze zdziwieniem.
-Co się stało?-spytał zmęczony Louis.Nie wiedziałam co mam powiedzieć,co to miało znaczyć,skąd miał tyle pieniędzy.Popatrzył na moje dłonie w których trzymałam dużą ilość pieniędzy.Wszyscy domownicy przyglądali się tej sytuacji.
-To są nasze oszczędności,na które długo pracowaliśmy-powiedział Harry,podchodząc i wyrywając mi pieniądze i ponownie chowając pieniądze do szafki.Patrzyłam na Harrego chowającego pieniądze,uświadamiając sobie że zachowałam się jak totalna idiotka.

KONIEC ROZDZIAŁU 4

_______________________________________________________________________
czytasz=komentujesz